Były trener został zatrzymany pod koniec października 2018 roku roku przez funkcjonariuszy Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Stołecznej Policji. Postawiono mu wówczas zarzuty zgwałcenia i usiłowanie zgwałcenia. Prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o tymczasowy, trzymiesięczny areszt dla Andrzeja P., a sąd przychylił się do tego wniosku uznając, że istnieje obawa matactwa i podejmowania przez podejrzanego innych działań, które naruszyłyby prawidłowy tok śledztwa.
Śledztwo prowadzone było w sprawie nadużycia udzielonych uprawnień lub niedopełnienia ciążących obowiązków w latach 2010–2017, do których dochodziło w PZKol. Mężczyzna miał dopuścić się gwałtu i próby zgwałcenia wobec dwóch zawodniczek kadry oraz wobec kobiety biorącej udział w jednym ze zgrupowań drużyny. Relacje pokrzywdzonych były szokujące. - Czasem przerażone czekałyśmy w napięciu, która z nas zostanie zaproszona do jego pokoju i choć prawdopodobnie każdej działa się krzywda, nie rozmawiałyśmy o tym ze sobą - mówiła jedna z pokrzywdzonych kobiet na łamach "Przeglądu Sportowego". - Już nie pamiętam, po co poszłam do pokoju, zawołał mnie po prostu i rzucił się... No i mogę powiedzieć, że doszło do gwałtu - przyznała kobieta.
Jak poinformował portal sportowefakty.wp.pl w czwartek Prokuratura Regionalna w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi P. - Oskarżenie dotyczy przestępstw zgwałcenia poprzez doprowadzenie pokrzywdzonych przemocą oraz podstępem polegającym na podaniu środka usypiającego do obcowania płciowego, a także doprowadzenia przemocą jednej z pokrzywdzonych do wykonania innej czynności seksualnej oraz przestępstwa usiłowania zgwałcenia. Do czynów zabronionych zarzucanych oskarżonemu doszło w trakcie zgrupowań klubowo - kadrowych kolarstwa górskiego, które odbywały się w Polsce i za granicą - wyjaśnia prokuratura. Za te przestępstwa Andrzejowi P. grozi kara pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.