Diogo Jota: tragiczna śmierć na drodze
Jeszcze 25 czerwca Diogo Jota stanął na ślubnym kobiercu i wyznał miłość matce trójki swoich dzieci, z którą związany był od kilkunastu lat. Szczęście w życiu prywatnym okraszone sukcesami sportowymi - mistrzostwem Anglii z Liverpoolem i triumfem w Lidze Narodów z Portugalią - brutalnie przerwał jednak wypadek, do którego doszło w Hiszpanii.
Piłkarz podróżował Lamborghini ze swoim bratem Andre Silvą i podczas stosowania manewru wyprzedzania w aucie pękła opona. Mężczyźni nie mieli szans na przeżycie. Ich pogrzeb odbył się już w piątkowy wieczór w Portugalii.
Świat futbolu, a zwłaszcza społeczność związana z portugalskim futbolem i klubem zawodnika, Liverpoolem, ogarnęła żałoba. Pod stadionem Anfield Road pojawiło się morze kwiatów, a kondolencje rodzinie zawodnika zaczęły składać największe postacie piłkarskie z Cristiano Ronaldo czy Juergenem Kloppem na czele.
Piękny gest Liverpoolu po śmierci Diogo Joty
Ważną decyzję zdecydował się podjąć także klub zmarłego piłkarza. Jak informuje "Record", The Reds podjęli decyzję, że wartość dwóch lat kontraktu, które pozostawały Jocie na Anfield Road, wypłacą jego rodzinie - żonie i trójce dzieci. Pieniądze zagwarantowane przez angielską ekipę sięgają 140 tysięcy funtów tygodniowo, co pozwoli najbliższym piłkarza nie martwić się o kwestie finansowe.
Według portugalskich mediów piłkarz podróżował autem wraz ze swoim bratem do portu w Santander, skąd miał wrócić do Anglii promem. Nie mógł bowiem podróżować drogą lotniczą z powodu operacji płuc, którą przeszedł w ostatnim czasie. Gdy wobec wysokiej prędkości zdecydował się na manewr wyprzedzania, w aucie wybuchła opona i wyrzuciła auto z drogi. Podróżujący samochodem mężczyźni nie mieli żadnych szans na przeżycie.
