Czesław Lang odpowiada na zarzuty w sprawie kraksy: To jeden z bezpieczniejszych finiszów!

Jak ocenia pan wczorajszy wypadek?

Zdarzają się wypadki, ale to był brutalny i chamski faul. To nie był niebezpieczny finisz i nie robiliśmy go pierwszy raz. Nie było ciasno, nikt o nic nie zahaczył - zwykły faul. Jestem szczęśliwy, że to się dobrze skończyło. Przy takim uderzeniu i dynamice wypadku, to, że on nie złamał sobie kręgosłupa, czaszki to coś niesamowitego.

Jak wyglądała wizyta w szpitalu?

Jak wyszedł do mnie lekarz i powiedział, że stan Jakobsena jest beznadziejny to zmiękły mi nogi. Człowiek od razu ma różne myśli, ich są tysiące. Kamień spadł z serca, jak po tomografii okazało się, że rokowania są dobre.

Co z Dylanem Groenewegenem? Jakie konsekwencje go czekają?

On też jest kontuzjowany. Ma złamany bark i coś z ramieniem. Procedura jest taka, że my film wysyłamy do UCI i oni zejmują się tego typu sprawami. I według regulaminów i kodeksów oni wyciągną konsekwencje.

Były zarzuty w sieci, że do wypadku przyczyniły się też niedociągnięcia z barierkami.

Jakby tych barierek nie było, to byłyby tory. One nie fruwają, nie wystają elementy stałe. Są one zgodne z przepisami UCI, takie jak są na Tour de France czy Giro d'Italia. On o nie nie zahaczył, on został w nie wepchnięty. Całe szczęście, że jest tak skonstruowana. Jest na tyle "elastyczna", że nie uderzył w mur, tylko ona zamortyzowała ten upadek. Krytycy chyba niczego nie zorganizowali w życiu. To jeden z bezpieczniejszych finiszów!

Pana zdaniem Fabio Jakobsen będzie w stanie wrócić do ścigania na najwyższym poziomie?

Najważniejsze jest to, że nie ma złamanych kończyn, jest cały kręgosłup, rdzeń nerwowy i nie ma połamanej czaszki. To młody organizm. Szybko dojdzie do siebie i się wykaraska. Wszystko zależy tylko od jego głowy.