Super Express: - Kolarze staną na starcie TdP nawet wtedy, gdy pandemia koronawirusa nie osłabnie?
Czesław Lang: - Przede wszystkim mocno wierzę w to, że ogniska epidemii będą wygasać. Poza tym kolarstwo ma ruszyć od 1 sierpnia, więc nie powinno być przeciwwskazań do startu Tour de Pologne. Najpierw poczekajmy na kalendarz imprez UCI (Światowa Unia Kolarska – przyp. aut.), a potem ostateczna decyzja będzie należała do premiera Mateusza Morawieckiego, ministra zdrowia i pani minister sportu, ale jestem dobrej myśli.
- Do sierpnia może być utrzymany nakaz noszenia maseczek. Wyobraża pan sobie kolarzy ścigających się z osłoniętymi twarzami?
- Maseczki ograniczają pochłanianie tlenu, ale oddychanie przez maskę, to kwestia przyzwyczajenia. Przecież kolarze nie wyjdą z domów, nie założą maseczek i zaczną się ścigać. Start w wyścigu będzie poprzedzony treningami, które pozwolą oswoić się z oddychaniem przez maseczkę. Pamiętam, że za moich zawodniczych czasów wiele dyskusji wzbudzała jazda w kaskach. Nikt nie chciał ich zakładać, bo ponoć miały przeszkadzać. Przez całą karierę jeździłem z odsłoniętą głową, a teraz nie wyobrażam sobie, żeby wsiąść na rower bez kasku. Podobnie będzie z maseczkami. One nie będą problemem.
PZPS obetnie pensje trenerom siatkarskich kadr? Nowy kontrakt Vitala Heynena zagrożony?
- A co z zakazem zgromadzeń? Jak kolarze, w dużej grupie skupionej blisko siebie mają stanąć na starcie wyścigu?
- Nie wiadomo jak to będzie wyglądać w sierpniu. Już teraz znoszone są kolejne zakazy dotyczące wejść do lasów, czy ilości ludzi w sklepach. Może do startu TdP zostanie odwołany również zakaz zgromadzeń. A jeśli nie, to też sobie poradzimy. Kolarze mogliby na przykład startować w parach, zachowując odpowiednią odległość od siebie. A na trasie peleton istnieje tylko w teorii wyścig się rozciąga, zawodnicy jadą w oddaleniu od siebie. Poza tym przed startem każdy z uczestników i członków drużyn przejdzie badania na obecność COVID-19. Pojadą ludzie zdrowi, więc niebezpieczeństwo wzajemnego zarażenia się nie powinno istnieć.
- A co z obsadą? Nie boi się pan, że szefowie grup nie będą chcieli ryzykować zarażenia i nie przyślą najsilniejszych ekip do Polski?
- Sponsorzy i właściciele grup nie płacą zawodnikom wielkich pieniędzy za jazdę w domu na trenarzerze. Każdy chce się ścigać, kolarze i szefowie teamów tęsknią za wyścigami.
- Co z kibicami na trasie?
- Jeżeli kibice nie będą mogli kibicować kolarzom z ulic, to pozostanie im obserwowanie wyścigu przez okna, z ogródków, oglądanie transmisji TV i słuchanie relacji radiowych. Planujemy wybudowanie specjalnej trybuny, na której widzowie będą od siebie oddaleni. Z tymi ograniczeniami też damy sobie radę.
„Wyrwałem chwasta”. Deontay Wilder po porażce z Tysonem Furym robi porządek w sztabie