W listopadzie wybuchła ogromna afera, która dotknęła polskie kolarstwo. Członek zarządu PZKol. wyznał w rozmowie z portalem "sportowefakty.wp.pl", że w dochodziło do skandalicznych wydarzeń w kolarstwie. Miało dochodzić do molestowania, zastraszania, a wszystkiemu winien miał być jeden z trenerów. Reakcja Ministra Sportu, Witolda Bański, była natychmiastowa.
Wezwał on do ustąpienia wszystkich członków zarządu PZKol. Słowa ministra spowodowały, że ośmiu z dziewięciu członków odeszło. Nie zrobił tego prezes związku, Dariusz Banaszek. Odpowiedział on, że o wszystkim zadecydują delegaci na zjeździe 22 grudnia. Ci zaś zdecydowali, że prezes pozostanie na swoim stanowisku.
W głosowaniu udział wzięło sześćdziesięciu dziewięciu delegatów. Zaledwie szesnastu było za odwołaniem Banaszka. Pięciu wstrzymało się od głosu. - Nie zawiodę was, zapewniam. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Warto było przejść to wszystko, zdjęliśmy maski i jesteśmy czyści. Ludzie, kocham was. Nigdy wam tego nie zapomnę - mówił Dariusz Banaszek.
Zobacz również: Seksafera w kolarstwie. Bohater skandalu wróci do pracy w PZKol?!