Do fatalnego incydentu doszło około 20 kilometrów przed metą, podczas jednego ze zjazdów. Tom Skujins jadąc z bardzo dużą prędkością - nawet do 80 km/h - stracił równowagę i z ogromnym impetem uderzył w asfalt. Wyglądało to naprawdę makabrycznie, zawodnik przez kilka dobrych chwil nie potrafił się podnieść z ziemi. Ale wola walki okazała się silniejsza. Ostatecznie wstał i zataczając się podszedł do roweru próbując na niego wsiąść. Niestety zawroty głowy się wzmogły i Litwin przewrócił się na twarz.
Po chwili do jego roweru podbiegła obsługa techniczna, ale samym zawodnikiem nikt się nie zainteresował. A ten nieomal wpadł pod pędzących kolarzy! Ostatecznie chwiejnym krokiem dotarł na drugą stronę drogi, wskoczył na siodełko i ruszył dalej w dół zjazdu. Co mogło zakończyć się bardzo szybko, bo był bliski kolejnego upadku po tym, jak prawie wjechał na krawężnik.
Ostatecznie kontuzjowanego kolarza zdjęto z trasy, a ten szybko został przewieziony do szpitala. Tam okazało się, że poza licznymi otarciami i zadrapaniami ma też złamany obojczyk i wstrząśnienie mózgu! Tym bardziej docenić trzeba jego chart ducha i chęć dalszej jazdy mimo tych urazów.
- Czuję się nieźle, nic poważnego mi się nie stało. Jestem trochę poobijany, ale przecież z dużą siłą uderzyłem w ziemię. Dziękuję wszystkim za wsparcie - powiedział po opatrzeniu przez lekarzy. - Nigdy nie sugerowałem, by walczyć z asfaltem! - podpisał z kolei swoje zdjęcie, które jakiś czas później wrzucił do mediów społecznościowych. Na szczęście zakończyło się tylko na takich kontuzjach. A mogło nawet gorzej...
Po trzech etapach Tour of California 2017 liderem jest Rafał Majka.
I would never suggest getting in a fight with tarmac because you will loose. pic.twitter.com/YCqHNbgwDc
— Toms Skujiņš (@Tomashuuns) 16 maja 2017