Marc Ryan to dwukrotny medalista olimpijski. Po brązowe krążki sięgał w Pekinie i Londynie w kolarstwie torowym - za każdym razem w konkurencji drużynowej na dochodzenie. 37-latek od pewnego czasu zaczął pracować w Tajlandii, gdzie szkolił zawodników. Jego przygoda zakończyła się fatalnie.
Jak informuje nowozelandzki portal Stuff.co.nz, został zatrzymany przez policję, ponieważ jego wiza miała być nieważna. Ryan przez jakiś czas przebywał w areszcie bez możliwości kontaktu z kimkolwiek - wykonywanie telefonów było surowo zakazane. W końcu stanął przed sądem, gdzie przyznał się do winy.
W obskurnym areszcie musiał spędzić kolejne dwa dni. W jego celi było kilkadziesiąt osób, wszyscy spali na betonowej podłodze, co z pewnością nie spełnia żadnych standardów, nawet więziennych. Nie było mowy o prysznicu, a dla wszystkich przygotowane były tylko dwie toalety... Mężczyzna musiał też zapłacić karę grzywny za nielegalny pobyt w Tajlandii.
Mężczyzna został deportowany do Nowej Zelandii. - Mam dużo szczęścia, że udało mi się stamtąd wydostać. Niektórzy spędzili tam dużo więcej czasu - mówi były mistrz świata i dwukrotny brązowy medalista olimpijski. Ryanowi z pewnością nie będzie śpieszno, by powrócić do trenowania zawodników w Tajlandii.