Ryszard Szurkowski, Mieczysław Nowicki

i

Autor: Marek Kudelski, Wikipedia Ryszard Szurkowski, Mieczysław Nowicki

Mieczysław Nowicki znał Ryszarda Szurkowskiego pół wieku. „Chwalił się: popracuję, a na wiosnę sam będę chodził”

2021-02-01 15:22

Razem zdobyli złoto mistrzostw świata i srebro igrzysk olimpijskich w 100-kilometrowej drużynowej jeździe na czas. Od wczesnych lat 70. aż do teraz pozostawali przyjaciółmi. Zmarłego w poniedziałek legendarnego sportowca Ryszarda Szurkowskiego wspomina w rozmowie z „Super Expressem” Mieczysław Nowicki, jeden z najwybitniejszych polskich kolarzy tamtych lat.

– Nie byliście panowie z Ryszardem Szurkowskim jedynie dawnymi kolegami z peletonu, ale przyjaciółmi na całe życie...

– Kolarski los zrządził, że zeszło pół wieku naszej znajomości, jak w niejednym długowiecznym małżeństwie. Gdy miałem dwadzieścia parę lat i ścigałem się jeszcze na torze, Szurkowski był już idolem dzięki Wyścigom Pokoju. Dzieliło nas 5 lat, zderzaliśmy się w różnych wydarzeniach kolarskich. Czasami udawało mi się z nim wygrać. On obchodził 75. urodziny 12 stycznia, odwiedziłem go z tej okazji. Rozmawialiśmy o planach na przyszłość, był pełen optymizmu i zaangażowania, zdeterminowany do bólu. Miał charyzmę, nie wpadał w załamania, nie miał nigdy poczucia, że lepiej się poddać i nic nie robić. Pokazywał mi wykonane w przydomowym garażu miejsce do ćwiczeń rehabilitacyjnych. Chwalił się: będę teraz pracował, a na wiosnę sam będę chodził. Lekarze zaangażowali się mocno w jego rehabilitację. Nie chcę przesądzać, ale być może przy tym wszystkim zabrakło już czasu na profilaktykę i pojawił się w jego organizmie nowotwór.

Ryszard Szurkowski nie żyje. Tak walczył o powrót do zdrowia

Zenon Jaskuła: Ryszard Szurkowski był niepowtarzalny. Pozostanie w naszych sercach

– Trudno być optymistą, gdy zostaje się przykutym do wózka, ale u pana Ryszarda chyba można było wyczuć realną, sportową chęć walki?

– Na pewno chciał mocno wrócić do normalności. W sierpniu ubiegłego roku w Limanowej z Tadziem Mytnikiem organizowaliśmy z ramienia Towarzystwa Olimpijczyków Polskich Memoriał Łasaka. Sądziliśmy, że Ryszard nie będzie miał ochoty przyjechać, tymczasem pojawił się, przybył specjalnie przystosowanym dla siebie samochodem. Oceniał nawet trasę dla kolarzy, mówił, że jest bardzo trudna i po co ich w ogóle tak męczyć. Myśmy na to, że przecież sami jeździliśmy po trudniejszych i inaczej się nie da zrobić wyników. Przyznał nam rację. Kiedy widzieliśmy się po raz ostatni kilkanaście dni temu, pytał kiedy będzie ten wyścig, bo znowu chce przyjechać. Niestety, nie da już rady.

To była przyczyna śmierci Ryszarda Szurkowskiego? TEGO DNIA jego stan zdrowia dramatycznie się pogorszył

– Często się widywaliście w waszym teamie z igrzysk w Montrealu?

– On czekał, był głodny tych spotkań, cieszył się bardzo, kiedy go odwiedzaliśmy. Obserwowaliśmy postępy w leczeniu, nie bardzo duże, ale one były. Bo gdy porównać to, w jakim stanie znalazł się zaraz po wypadku w Kolonii, to wówczas była to po prostu beznadziejna sprawa. Zwykły człowiek szybko by się poddał. On jednak nie dawał po sobie poznać, że to będzie trudna walka, był nabuzowany energią, trzymało go to przy życiu. W końcu jednak przegrał walkę z inną chorobą.

– Dwa i pół roku po wypadku, który przykuł go do wózka, robił mocne kroki w stronę wyzdrowienia?

– Było je widać. Na początku trudność sprawiało mu postawienie w pionie, bo od razu pojawiały się zawroty głowy. Ostatnio, oczywiście przy asekuracji, wstawał, były postępy, może nieduże, ale zawsze. Wola walki, która w nim tkwiła od zawsze, dawała mu dużo nadziei na przyszłość.

– Jaka cecha pozwoliła Szurkowskiemu zająć tak dominującą pozycję w tym sporcie?

– Przysłowiowe „zdrowie”, bo sam talent poparty katorżniczą pracą czasem może nie wystarczyć. Poza tym wszystkim była też wielka wola i determinacja pokazania się przed kibicami i satysfakcja z jazdy w koszulce reprezentacyjnej. To zresztą dotyczyło każdego z nas w tamtych czasach, bo odzew społeczny na sukcesy kolarzy był fenomenalny. A jak jeszcze można było o pięć sekund pokonać na dystansie 100 kilometrów „Wielkiego Brata” z ZSRR w drużynowych mistrzostwach świata, to satysfakcja przechodziła pojęcie. Charyzma Ryszarda udzielała się każdemu z nas.

Poruszające wspomnienia Bońka o Szurkowskim. Cała Polska żegna mistrza kolarstwa

– W latach 70. Szurkowski był gwiazdą, a jego popularność można chyba porównać do dzisiejszych celebrytów?

– Ryszard był przede wszystkim skromny i stąpał twardo po ziemi. Gdyby te sukcesy dzisiaj przenieść na kogoś z młodego pokolenia, niektórym mogłoby się poprzewracać w głowach. Wtedy naprawdę wystarczyło nam, że można być dumnym, reprezentując kraj. Szkoda, że odchodzą takie ikony.

Najnowsze