"Super Express": - Co to za Giro d'Italia, skoro pierwsze trzy etapy odbędą się w Holandii?
Rafał Majka: - Był już start w Irlandii, teraz Holandia. Śmiejemy się, że organizatorzy robią wszystko, żeby zapewnić zawodnikom dodatkowe atrakcje. Ale skoro nie mam na to wpływu, to nie zaprzątam sobie tym głowy. Tym bardziej że najważniejsze rozstrzygnięcia i tak zapadną w Italii.
- Jak u ciebie z formą? W Tour de Romandie nie wyglądało to najlepiej, wycofałeś się z wyścigu.
- Spokojnie, w trzecim tygodniu Giro, czyli kiedy dojdzie do największych przetasowań w peletonie i w klasyfikacji generalnej, wszystko będzie w porządku. W Tour de Romandie była fatalna pogoda, zimno, deszcz. Moi dyrektorzy sportowi nie chcieli ryzykować, że się rozchoruję przed Giro, dlatego mnie wycofali przed ostatnim etapem. Nic wielkiego się nie stało. Traktowałem ten wyścig jako element przygotowań.
- Bez owijania w bawełnę: jesteś na tyle mocny, żeby wygrać Giro?
- Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć na początku trzeciego tygodnia wyścigu. Ale czuję się silny i wierzę, że stać mnie na zwycięstwo. Przygotowuję się do tego już od stycznia, od startu w wyścigu dookoła Argentyny. Ostatnie trzy tygodnie spędziłem na Cyprze. Mieszkałem i trenowałem na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza. Teraz proszę tylko Pana Boga, żebym miał szczęście i zdrowie. Żeby obyło się bez defektów i kraks, a będzie dobrze.
- Masz dobrych pomocników w drużynie?
- Są kolarze na równy teren i hopki, ale brakuje górali. Dobrze, że w Alpach będę mógł liczyć na Pawła Poljańskiego. On nigdy nie pęka. Wiem, że choćby już oddychał rękawami, to i tak mi poda koło, wjeżdżając pod górę.
- Co poza Giro? Olimpiada w Rio i.
- Jeszcze nie wiem, czy Tour de France, czy Tour de Pologne. Wszystko zależy od tego, jak spiszę się w Giro.
- To twój ostatni sezon w Tinkoffie? Myślisz, że Oleg Tinkow rzeczywiście wycofa się ze sponsorowania kolarstwa, tak jak zapowiada?
- Do nas żadne informacje nie docierają. Robimy swoje i czekamy na rozwój wypadków.
- Podobno w przyszłym sezonie będziesz jeździł dla nowej grupy tworzonej przez szejków z Bahrajnu. To prawda?
- Dziś nawet nie wypada mi o tym mówić. Na razie jestem zawodnikiem Tinkoff Team i tylko to mnie interesuje.