- Od początku wiedziałem, że ten chudy 12-latek, jakim był, zaczynając treningi, wygra kiedyś wielki wyścig. Był uparty, miał charakter do walki i zdrowie, które Bozia mu dała - opowiada pierwszy trener i odkrywca talentu Rafała Majki, jego szkoleniowiec w Krakusie Swoszowice, Zbigniew Klęk (63 l.).
- Deszcz, śnieg, upał, wsiadał na rower i jeździł. Trenował po osiem godzin dziennie. Tak jest do dziś - twierdzi kolarski mistrz Majki. - Rafał zaczynał w grupie 18 chłopaków. Dziś z tego grona jeździ tylko on. Mimo że od młodych lat musiał sobie sam radzić we Włoszech, a w 2012 roku przez kontuzję kolana nie mógł pojechać w Giro, o którym tak marzył - dodaje trener Klęk.
W czasach, gdy dopiero marzył o wielkich dokonaniach w peletonie, jego idolem w Spartakusie był Konrad Łapa, syn dyrektorki szkoły w Zegartowicach, wtedy reprezentant Polski juniorów.
Dziś to Rafał jest mistrzem dla młodych. Jego rodzice to uczciwi, ciężko pracujący ludzie posiadający gospodarstwo rolne. Rafał wraz z trójką rodzeństwa pomagał im na gospodarce. To nauczyło go szacunku do pracy i do ludzi. Ma wspaniałą żonę Magdę, którą poznał w 2006 roku na weselu swojej siostry.
- Jest fanem kurczaka z ryżem. Jak tylko wraca do domu po wyczerpujących wyścigach, to od razu muszę mu serwować to danie. Poza tym preferuje włoską kuchnię. To bardzo rodzinny człowiek. Gdyby widział, że komuś dzieje się krzywda, to oddałby ostatnią koszulę. Kiedy jesteśmy razem, to spacerujemy albo robimy wypad do kina. Rafał uwielbia komedie - opowiadała nam swego czasu pani Magda.
Majka, choć świetnie zarabia i jest światowcem mówiącym w kilku językach, nic się nie zmienił. Wciąż pozostał tym samym zakochanym w górach chłopakiem, który kiedyś marzył, by stanąć na podium Tour de Pologne.