To nie jest zaskoczenie, o gigantycznym kontrakcie dla absolutnej gwiazdy ligi mówiono od dawna. Nowy pułap wynagrodzeń dla klubów NBA, który od ubiegłego roku jest dużo wyższy niż poprzednio, a w kolejnym sezonie będzie wynosił ok 99 mln dolarów, powoduje, że nowe umowy mogą z łatwością przekraczać 30 mln dolarów za sezon.
W przypadku Curry'ego było oczywiste, że otrzyma maksymalną możliwą gażę. Jeśli gracz podpisuje nową umowę ze swoim dotychczasowym klubem i spełnia pewne kryteria formalne, jego pensja może wynosić 35 procent pułapu wynagrodzeń, czyli w tym przypadku w sezonie 2017/18 będzie to ok. 35 mln USD. Do tej pory dwukrotny mistrz NBA był najgorzej opłacaną gwiazdą ligi, bo grał na podstawie starego 4-letniego kontraktu z 2013 r. Wtedy nikomu się nie śniły nadchodzące wielkie dni Warriors, a Steph miał za sobą nawracające kontuzje. Efekt był taki, że Curry zarobił w poprzednim sezonie grosze jak na swoją pozycję w lidze – ledwie 12,1 mln USD. Podpisanie nowej 5-letniej umowy przyniesie mu 201 mln – kasa gigantyczna, ale kto na nią zasłużył, jeśli nie on? No i przy okazji wszedł do kronik jako pierwszy 200-milionowy koszykarz w historii.