To dzięki temu trenerowi Amerykanie po kilku latach upokorzeń odzyskali olimpijskie złoto i szacunek kibiców podczas igrzysk w Pekinie. Po sukcesie olimpijskim Krzyzewski, którego dziadkowie przyjechali do USA z Polski na początku XX w., wrócił do prowadzenia słynnej uczelnianej drużyny Duke Blue Devils. Jednym z jego nowych podopiecznych będzie Olek – wielki talent z Polski.
– Hej, jestem polskim chłopakiem z Chicago – mówi często „Coach K”, którego właśnie tak nazywają Amerykanie, bo nazwisko Krzyzewski jest dla nich zbyt trudne do wymówienia. Nic dziwnego, że szybko znalazł wspólny język z Olkiem.
Trener klnie jak szewc
– „Coach K” od razu zaczął do mnie mówić po polsku, ale to były same przekleństwa, więc nie powtórzę – śmieje się Czyż w rozmowie z „Super Expressem”. – Szkoda, że nie zna polskiego na tyle, żebyśmy mogli pogadać jak Polak z Polakiem.
W zespole Krzyzewskiego Olek jest freshmanem, co oznacza, że czeka go pierwszy rok występów w akademickiej lidze NCAA, przedsionku zawodowej NBA. Jego „Błękitne Diabły” od lat klasyfikowane są w pierwszej dziesiątce rankingu. W USA Czyż przebywa dopiero od 4 lat, a przyjechał tu po tym, jak jego mama wyszła za Amerykanina. W szkole średniej w Reno był wielką gwiazdą i wygrywał przez cztery lata prawie wszystko, co się dało. Został ulubieńcem kibiców, bo na zawołanie zwyciężał w konkursach wsadów. Rok temu mógł już przebierać w ofertach z najlepszych college’ów. Wybrał Duke.
– Zawsze marzyłem, żeby grać dla największych trenerów, a nazwisko Krzyzewski otoczone jest sławą – opowiada Olek. – Wybór był prosty. „Coach K” to wielka postać, człowiek, który ma tyle kontaktów i taką wiedzę, że może mi otworzyć drogę do NBA. Oczywiście najpierw chcę na to solidnie zapracować – zapowiada nasz człowiek w Duke.
Blue Devils zaczęli sezon w poniedziałek. Olek na razie musi się pogodzić z rolą rezerwowego. W pierwszym meczu był na parkiecie 5 minut i zdobył 4 pkt, w drugim przez 9 minut zaliczył 2 pkt.
Teraz nauczy się myśleć
– Patrzę na to wyzwanie pozytywnie, bo chcę trafić do NBA – podkreśla polski skrzydłowy, którego ulubionym koszykarzem jest Vince Carter z New Jersey Nets. – Trenerzy mówią mi, że jestem świetnie przygotowany fizycznie, mam szansę spełnić swoje marzenia, ale muszę myśleć na boisku po koszykarsku.
Trener Krzyzewski nie szczędzi Polakowi komplementów. – Olek jest świetnym atletą, ale wciąż przed nim sporo nauki. Najważniejsze, że to prawdziwy twardziel – cieszy się „Coach K”.
– Ja się nie boję pracy – zapewnia Olek. – Chcę się uczyć, wiem, że mam „papiery” na granie. A jak dobrze pójdzie, spełnię swoje dwa marzenia: trafię do NBA i do reprezentacji Polski.