To było za mało na młody, doskonale grający, szczególnie w drugiej połowie zespół z Florydy, który dokonał tego wieczoru, tego w co wielu wątpiło - wygrał z Bostonem na ich parkiecie 101:82 (27:17, 18:21, 21:23, 35:21).
Marcin Gortat zagrał dziesięć ważnych minut wartych 5 punktów: trafił oba rzuty za dwa punkty, rzut osobisty i miał dwie zbiórki.
- Nawet bez Kevina (Garnetta) uważaliśmy wszyscy, że mamy zespół, który może obronić tytuł mistrzowski, bez względu na trapiące nas kontuzje. Ale wygląda na to, że opadliśmy z sił - mówił zaraz po meczu kapitan Celtów, Paul Pierce.
- Chciałbym powiedzieć, że zagraliśmy dokładnie tak, jak planowaliśmy zagrać, ale tak naprawdę zagraliśmy jeszcze lepiej - mówił z uśmiechem, trener Magic Stan Van Gundy.
Orlando awansowało do finałów Konferencji po raz pierwszy od 1996 roku.
- Wierzyłem, że wygramy, byłem przekonany, że to będzie nasz dzień - mówił po meczu rozradowany Dwight Howard (12 pkt, 16 zbiórek, 5 bloków).
Święte słowa lidera drużyny, która żeby wygrać finał wschodzu z Cleveland Cavaliers, zespołem z MVP ligi LeBronem Jamesem, musi grać prawie tak dobrze w każdym meczu.