Nikt nie był przygotowany na to, że legenda nie tylko koszykówki, ale całego sportu - Kobe Bryant - odejdzie tak nagle i niespodziewanie. Niestety, z powodu katastrofy swojego śmigłowca nad jednym z kalifornijskich wzgórz 41-latek nie miał szans, aby przeżyć, podobnie jak i pozostali pasażerowie znajdujący się na pokładzie. Siła uderzenia była tak ogromna, że maszyna dosłownie rozpadła się na małe części, co doskonale widać na powyższym materiale wideo.
Według doniesień amerykańskich mediów, pilotowi feralnego środka transportu zabrakło niespełna dziesięciu metrów, aby cudem ominąc wzgórze, o które się rozbił. Opadanie maszyny trwało niespełna minutę. Dodatkowo stacja telewizyjna ESPN donosi o kolejnych ustaleniach funkcjonariuszy. Śmigłowiec, którym poruszał się Bryant - helikopter Sikorsky 76-B - nie posiadał rekomendowanego systemu ostrzegania przed zbyt małą odległością od ziemi.
Wstępny raport przygotowany przez osoby pracujące na miejscu tragedii powinniśmy poznać w ciągu kilku najbliższych dni, natomiast pełne wyjaśnianie przyczyn katastrofy potrwa najprawdopodobniej wiele miesięcy - być może ponad rok.