Fani skoków narciarskich w Polsce nie mogą narzekać na brak wrażeń. Choć epoka "Małyszomanii" skończyła się już dawno, to po "Orle z Wisły" na horyzoncie pojawili się inni znakomici skoczkowie. Przede wszystkim mowa oczywiście o Kamilu Stochu, czterokrotnym medaliście olimpijskim. W tym sezonie kibice mogą cieszyć się jednak także m.in. fantastyczną formą Dawida Kubackiego. Ale czy w przyszłości pojawią się godni następcy aktualnych mistrzów?
Problem tkwi w finansach, gdyż młodym zawodnikom po skończeniu wieku juniora trudno zdecydować się na większe zaangażowanie w skoki narciarskie, gdyż nie przynoszą one wystarczających profitów ekonomicznych. - Dzieciaków mamy dużo, bo w Lotos Cup startuje ponad 130 zawodników. Za mało z nich dochodzi jednak do wieku seniorskiego i tu jest problem. Trzeba coś zrobić, żeby zawodnicy nam nie uciekali - zaznacza legenda polskich skoków narciarskich w rozmowie z "Onetem".
Małysz podzielił się także propozycją rozwiązania systemowego, które pomógłby w utrzymaniu polskich skoków w dobrej kondycji. - Już kiedyś mówiło się o tym, by spróbować zatrudnić naszych zawodników w wojsku, policji czy urzędach celnych. Takie rozwiązania są w Niemczech i Austrii. Tam pracują, a są oddelegowani do sportu. U nas kiedyś też tak to działało, bo były WKS i Gwardia. To zanikło. To były komunistyczne czasy i może nie chcielibyśmy być kojarzeni z nimi, ale na pewno warto siąść i rozwiązać ten problem. To jest jeden z pomysłów i najprostszy do zrealizowania w tym momencie. Mowa tutaj o sprawie finansowej. Dzięki temu zatrzymalibyśmy zawodników - czytamy w "Onecie".
Możemy się spodziewać, że kolejne miesiące będą przynosiły kolejne intensywne dyskusje w tym temacie.