Dzień po sensacyjnym zwycięstwie koszalinian 86:81 nad Asseco Prokomem Gdynia w trzecim spotkaniu I rundy play-off doszło do gorszących scen pod halą w Koszalinie, w której mieści się m.in. pub. To właśnie tam raczyli się alkoholem agresywni kibole.
- Grupa kilkunastu podpitych kibiców Gwardii wszczęła awanturę, bo nie spodobało się jej, że jeden z naszych graczy szedł w pobliżu pubu z kamerą. Sprzęt był wyłączony, ale oni chcieli to koniecznie sprawdzić, i tak się zaczęło - relacjonuje "Super Expressowi" rozgrywający AZS Koszalin Kamil Łączyński (23 l.), który wyskoczył przed halę niemal prosto spod prysznica, gdy dowiedział się, że jego koledzy z zespołu zostali napadnięci. - Też trochę dostałem, jestem lekko poobijany, ale to nic poważnego.
Najbardziej poszkodowany został jeden z amerykańskich koszykarzy AZS Lamont McIntosh (30 l.), który doznał złamania jednej z kości prawego śródręcza.
- Na rękę założono mu gips, Lamont pojawił się na porannym, niedzielnym treningu, ale o grze w wieczornym spotkaniu nie było mowy - informuje "SE" kierownik drużyny Marcin Kubiak.
Podczas zdarzenia dostało się także mocno asystentowi trenera Davidowi Dedkowi, który w pewnym momencie leżał na ziemi i był kopany przez napastników. Inni gracze - Callistus Eziukwu, George Reese, J.J. Montgomery, Mateusz Jarmakowicz i Igor Milicić - wyszli z bójki poobijani i podrapani, ale nic poważnego im nie dolega. Napadnięci nie pozostali zresztą dłużni i też poturbowali kilku chuliganów.
Funkcjonariusze policji przesłuchali świadków, dokonali oględzin miejsca zdarzenia i zebrali dokumentację medyczną. - Zatrzymali pięć osób wskazywanych jako biorące udział w zdarzeniu. Wszystkie osoby zatrzymane były nietrzeźwe - oświadczyła koszalińska policja.