Biało-czerwoni do rywalizacji w europejskim czempionacie przystępowali żądni rewanżu za nieudany turniej olimpijski. Nasi reprezentanci głośno zapowiadali, że do Tokio jadą po medal, a finalnie w 8-zespołowej stawce zajęli przedostatnią lokatę i nie zakwalifikowali się nawet do fazy play-off. Tym razem dotrzymali jednak słowa. Inauguracja nie była w wykonaniu naszych zawodników zbyt udana, ale ostatecznie po męczarniach udało się pokonać Estonię. Pewne zwycięstwo ze Słowenią zapewniło nam natomiast awans do ćwierćfinału. Tam podopieczni Piotra Renkiela – głównie za sprawą świetnej dyspozycji Przemysława Zamojskiego – pokonali Holendrów, meldując się tym samym w strefie medalowej. W meczu o finał bezapelacyjnie lepsi okazali się od nas Litwini (10:19). Biało-czerwonym przyszło więc zagrać o brązowy medal, a naszym rywalem była reprezentacja Rosji.
Pierwsze minuty tego starcia należały do rywali. W naszych szeregach punktował w zasadzie tylko Zamojski, a „Sborna” wypracowała sobie delikatną przewagę – najpierw 6:3, a następnie 7:4. Chwilę później Zamojski popisał się akcją 2+1, doprowadzając do wyrównania. Niestety, w dalszej fazie meczu to ponownie Rosjanie utrzymywali prowadzenie, w kulminacyjnym momencie było nawet 18:15 dla naszych przeciwników. Biało-czerwoni zaliczyli jednak wyśmienitą końcówkę. Najpierw dwoma wejściami pod kosz popisał się Zamojski, a chwilę później do remisu 18:18 doprowadził Paweł Pawłowski. W ostatnich sekundach spotkania punkt decydujący o medalu zdobył niezawodny Zamojski, zapewniając tym samym naszej drużynie miejsce na podium!