Gdy Gortat rozmawiał z dziennikarzami dzień po porażce w 7. meczu półfinału Konferencji Wschodniej z Boston Celtics, w jego głosie nie było co prawda frustracji, ale wyraźnie wyczuwało się, że nie wyklucza zmiany klubu. - Zagrałem w tym sezonie 103 mecze, nie opuściłem ani jednego. Nie zawaliłem żadnego treningu czy rozgrzewki. A do tego jestem najstarszy w drużynie – powiedział łodzianin.
- Wiem jak działa ten biznes. Ian Mahinmi (zmiennik Gortata, który rok temu podpisał 4-letnią umowę – red.) jest młodszy i ma dłuższy kontrakt. Jestem przygotowany na wszystko, tak na wszelki wypadek. Będziemy rozmawiać z szefami klubu. Usiądę latem z agentem i zastanowię się, czy dobrze tu wszystko pasuje. - Każdy chce zdobywać punkty, ale piłka jest tylko jedna. Kto musi się poświęcić dla dobra drużyny, zaliczać zbiórki, stawiać zasłony, a rzucać będą inni. Czuję, że w tym sezonie sporo poświęciłem, bo występuję na jednej z najbardziej niedocenianych pozycji w NBA. Nikt już nie szanuje środkowych. Robiłem wiele, by ten zespół wygrywał, ale wiem, że jest wielu porąbanych idiotów, którzy w statystykach patrzą tylko na liczbę punktów: „Rzuciłeś tylko 6 punktów, przegraliśmy przez ciebie”. Ludzie, którzy znają się na koszykówce, wiedzą, co wnoszę do gry – podsumował Gortat.
Choć ma obowiązujący kontrakt, może się zwrócić do szefów o transfer, wówczas mógłby zostać wymieniony na innego gracza, a dotychczasową umowę honorowałby nowy klub. Jego pensja jest tak czy inaczej zagwarantowana: w przyszłym sezonie 12,8, a rok później 13,6 mln dolarów.
Im starszy, tym więcej zarabia
Gortatowi pozostały 2 lata z podpisanego w 2014 roku 5-letniego kontraktu. Konstrukcja umów naszego koszykarza przez całą jego karierę sprawia, że co sezon zarabiał więcej. Najwięcej otrzyma w roku, w którym skończy 35 lat:
2007/08 427 163 USD
2008/09 711 517
2009/10 5 854 000
2010/11 6 322 320
2011/12 6 790 640
2012/13 7 258 960
2013/14 7 727 280
2014/15 10 434 782
2015/16 11 217 391
2016/17 12 000 000
2017/18 12 782 609
2018/19 13 565 218