Trzęsienie ziemi u Łukasza Piszczka w Borussii Dortmund
Już przed wtorkowym meczem fazy ligowej Ligi Mistrzów UEFA mówiło się o tym, że pozycja Nuriego Sahina wisi na włosku. Jego Borussia Dortmund zawodziła w lidze, zajmując dopiero 10. miejsce po 18 kolejkach ze stratą aż 20 punktów do prowadzącego Bayernu Monachium. Piłkarze BVB odpadli też z Pucharu Niemiec, a w Lidze Mistrzów przegrali dwa ostatnie mecze i skomplikowali sobie scenariusz awansu do 1/8 finału. Gwoździem do trumny okazała się właśnie porażka z Bologną (1:2), po której władze klubu oficjalnie rozstały się z Sahinem.
- Bardzo cenimy Sahina i jego pracę, liczyliśmy na długoterminową współpracę i do końca mieliśmy nadzieję, że uda się wspólnymi siłami wrócić do formy. Po czterech porażkach z rzędu straciliśmy wiarę, że w obecnym składzie możemy osiągać nasze cele sportowe. Ta decyzja mnie boli, ale po meczu w Bolonii była nieunikniona - przekazał dyrektor Borussii, Lars Ricken.
Ta wiadomość została też przekazana sztabowi Sahina, do którego należał m.in. Łukasz Piszczek. Sytuacja Polaka pozostaje jednak na razie zagadką - Borussia już w sobotę rozegra kolejny mecz w Bundeslidze, a w trakcie dyskusji o zwolnieniu głównego trenera często sugerowano, że jego dotychczasowy asystent mógłby zostać tymczasowym szkoleniowcem. To pozwoliłoby działaczom zyskać na czasie w negocjacjach z kandydatami na nowego trenera. Ostateczny los Piszczka wydaje się być jednak przesądzony.
Świetnie zorientowany w Bundeslidze dziennikarz Marcin Borzęcki informuje, że 39-latek najprawdopodobniej opuści Borussię już po kilku miesiącach pracy. Niektórzy dziennikarze już przyjęli taki scenariusz, ale wciąż jest możliwe, że 25 stycznia Piszczek poprowadzi swój były klub w meczu ligowym z Werderem Brema w roli tymczasowego trenera.
Bójka w szatni po meczu Benfica - Barcelona! Interweniowała policja