"Super Express": - Kiedy w 2007 roku zaczynałeś grać w NBA, liczyłeś na to, że tak szybko zdobędziesz tysiąc punktów?
Marcin Gortat: - Szybko? Zajęło mi to przecież cztery lata! (śmiech). Mam nadzieję, że następny tysiąc zdobędę dużo szybciej. Nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach, nie przypuszczałem, że będę mógł kiedyś powiedzieć, że zdobyłem tysiąc punktów w NBA. Cieszę się niezmiernie, że mi się udało. Nie spoczywam jednak na laurach, to dopiero początek mojej drogi. Zdobędę w NBA kilka tysięcy punktów!
- Rozkręcasz się błyskawicznie. Bijesz kolejne rekordy punktowe, a w meczu z Boston Celtics trafiłeś nawet za 3 punkty!
- Tak. Na taki strzał czeka się cały rok. Była to dopiero moja druga trójka w NBA.
- Jak wytrzymujesz fizycznie to, że grasz teraz po 30 minut? W Orlando grałeś o wiele krócej...
- Zawsze byłem przygotowany, by grać dłużej. Ciężko trenowałem, by być na to gotowy. Gra przez pół godziny nie jest dla mnie żadnym problemem. Akcje Phoenix są dużo szybsze, ale po pierwszych meczach złapałem ten rytm.
- Co takiego robi Steve Nash, że przy nim grasz tak dobrze?
- Głównie podaje mi piłkę (śmiech). To jeden z najlepszych rozgrywających w NBA. Jest też świetnym liderem i wspaniałym człowiekiem poza parkietem. Steve to wybitna osobowość.
- Jest zawsze niesamowicie opanowany. Czy on się w ogóle złości?
- Tak, ale nie pokazuje tego po sobie, potrafi doskonale nad sobą panować. Ja już jednak poznaję po mowie jego ciała, kiedy jest zły. Staram się nie dawać mu powodów do złości (śmiech). Pracuję nad tym, by skutecznie kończyć jego wszystkie akcje. Nash podaje bardzo szybko i sprytnie. Praktycznie nie ma podania, którego nie potrafiłby wykonać.
- Pewnie wygrane Phoenix cieszą cię bardziej niż zwycięstwa Orlando, które oglądałeś z ławki...
- Tak, teraz mam więcej radości. Te zwycięstwa mają dla mnie ogromne znaczenie. Cieszę się z tego, że gram po pół godziny i dla mnie nie ma znaczenia to, czy gram jako zmiennik, czy w pierwszej piątce. Oczywiście któregoś dnia chciałbym wywalczyć miejsce w pierwszym składzie i głęboko wierzę, że na to przyjdzie czas. Teraz moim celem jest regularna gra przez kilka miesięcy i coraz lepsze wyniki.
- Phoenix zajmuje 10. miejsce w Konferencji Zachodniej, a w play-off gra pierwsza ósemka. Wierzysz, że uda wam się awansować?
- Myślę, że mamy szanse, ale czeka nas jeszcze dużo pracy. Do miejsca gwarantującego grę w play-off dużo nam nie brakuje, tylko kilka zwycięstw. Powinniśmy awansować w tabeli już po najbliższych spotkaniach.