- Zadaliśmy piłkarzom jedno zadanie: mieli wypisać na ekranie trzy rzeczy, które mogą pozwolić nam skończyć sezon na podium - wyjawił przed meczem Robert Kolendowicz. - Najczęściej powtarzającym się słowem na ich ekranach było słowo „wiara”. Tej wiary u nas nie zabraknie – zapewniał trener Pogoni przed potyczką z Motorem, która była „odrabianiem zaległości” z 31. kolejki.
Wiary zdecydowanie najwięcej miał Kamil Grosicki. Kilka godzin wcześniej PZPN oficjalnie potwierdził, że w towarzyskim meczu z Mołdawią na Stadionie Śląskim (6 czerwca) „Grosik” zaliczy swój pożegnalny występ z „orzełkiem” na piersi. Ta wiadomość wręcz uskrzydliła kapitana Pogoni, który w środowy wieczór dał wyjątkowy spektakl jednego aktora.
Jagiellonia gra o puchary. Adrian Siemieniec przed Śląskiem: „Test dojrzałości”
Motor jesienią ograł niespodziewanie szczecinian 4:2, a bohaterem tamtego starcia był Michał Król, autor dubletu dla beniaminka. W rewanżu królował na murawie właśnie Grosicki. Królewskim zagraniem była jego pierwsza bramka: krótko przed przerwą – po podaniu Leonardo Koutrisa – idealnie „urwał się” skrzydłem defensywie gości. Gašper Tratnik wybrał się na – nieco absurdalny… - spacer do linii bocznej pola karnego, więc „Grosik” miał pustą bramkę: musiał tylko dobrze „zakręcić” piłkę. Zrobił to tak mistrzowsko, że młodszy o pokolenie Adrian Przyborek nawet nie odważył się zabrać mu tego trafienia!
Jeżeli lublinianom w przerwie w szatni marzyła się szybka odpowiedź po zmianie stron, błyskawicznie wybił im to z głowy kapitan gospodarzy. Sam sobie piłkę przez kilkanaście metrów podholował, a potem zza „szesnastki” uderzył tak precyzyjnie, że słoweński bramkarz Motoru nie mógł sięgnąć piłki, a jednocześnie ta od słupka odbiła się tak, by wpaść do siatki. To był gol numer 50. Grosickiego w koszulce Pogoni!
„Grosik” oczywiście jest wart dla Pogoni każdych pieniędzy, a na nieco ponad kwadrans przed końcowym gwizdkiem publiczność przy Karłowicza żegnała go owacją na stojąco. I dopiero po zejściu kapitana, z jego cienia wyszedł tego wieczora Efthymis Koulouris.
Grecka bogini rozpala zmysły! Żona Efthymisa Koulourisa zachwyca urodą
„Pan hat-trick” nie miał tym razem szansy na takie osiągnięcie, ale przypomniał, że jest niezagrożonym kandydatem do miana króla strzelców. Trafił do siatki z 13 metrów i… w pełni usatysfakcjonowany, też podnosząc z miejsc wszystkich kibiców, mógł opuścić murawę.
Pogoń „zatarła” więc Motor, rewanżując się za jesienną porażkę, i w tabeli zmniejszyła do trzech punktów dystans do zajmującej trzecią pozycję Jagiellonii. Oba zespoły zagrają ze sobą w ostatniej kolejce, która – być może, o ile ta sprawa nie rozstrzygnie się w najbliższy weekend – zdecyduje o tym, czy w Europie zobaczmy „portowców”, czy mistrzów kraju sprzed roku.
Pogoń Szczecin – Motor Lublin 3:0 (1:0)
1:0 Grosicki 43. min, 2:0 Grosicki 52. min, 3:0 Koulouris, 75. min
Sędziował: Jarosław Przybył. Widzów: 13662.
Pogoń: Cojocaru – Wahlqvist, Lončar, Luizao, Koutris Ż – Gamboa – Grosicki (74. Smoliński), Ulvestad (63. Wędrychowski), Kurzawa (80. Klukowski), Przyborek (74. Łukasiak) – Koulouris (80. Paryzek)
Motor: Tratnik – Wójcik, Bartoš (21. Ede), Matthys Ż, Luberecki – Król (69. Samper), Wolski, Łabojko (69. Van Hoeven Ż), Scalet (69. Simon), Ceglarz – Augustin (25. Mraz)
