To był dziwny mecz. Typowy dla NBA. Washington zaczął fenomenalnie. Mimo nieobecności Walla, "Czarodzieje" łatwo powiększali przewagę nad zawodnikami z Atlanty. Świetnie pod koszem spisywał się Gortat. Na parkiecie spędził 34 minuty i zapisał na swoim koncie niemal perfekcyjny wynik: siedem rzutów z gry, sześć trafionych, a dodatkowo zaliczone oba osobiste. Ponadto dorzucił też osiem zbiórek i trzy bloki.
Marcin Gortat skłócony z bratem? Ojciec gwiazdy zaprzecza!
Nic dziwnego, że Wizards na początku czwartej kwarty mieli nawet 21 "oczek" przewagi. Obok Polaka świetnie grali również Nene i znakomity na obwodzie Bradley Beal. Hawks nie potrafili się podobnej sile przeciwstawić.
I nagle Waszyngton przestał grać. Atlanta, jak nie mogła nawiązać równej walki z rywalem, tak nagle doprowadziła do wyrównania. W końcówce wojnę nerwów wygrali jednak podopieczni Randy'ego Wittmana. A właściwie wygrał Paul Pierce, a koledzy nie postanowili mu przeszkadzać:
Did you call bank? "I called game" -- Paul Pierce #NBAvine https://t.co/gwrba6T6JV
— NBA (@NBA) maj 10, 2015
Fenomen. Akcja-marzenie. Akcja, która prawdopodobnie może dać Wizards finał konferencji. Kolejne spotkanie Marcin Gortat rozegra z Atlantą Hawks w nocy z poniedziałku na wtorek. Do awansu ekipa ze stolicy USA potrzebuje jeszcze dwóch zwycięstw.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail