- Zawsze byłem szczery do bólu - podkreśla Robert Gortat w rozmowie z "PS" i „Faktem”. I dodaje, że gwiazdor, nawet w wakacje, nie ma czasu dla rodziny. - W poprzednim roku Marcin mówił, że rezygnuje z gry w kadrze narodowej, bo chce spędzić więcej czasu z rodzicami, którzy są już w podeszłym wieku. Z tatą spotkał się ledwie dwa, czy trzy razy - przypomina.
Wg Roberta, Marcin Gortat miał obiecać tacie mieszkanie i samochód. - Chwali się tym, że ma flotę samochodów, w tym ferrari, mercedesa, czy bmw, a nie potrafi tacie podarować auta za 20-30 tysięcy dolarów. Taki prezent dla Marcina to nic, bo przecież zarabia miliony dolarów - tłumaczy Robert Gortat.
Koszykarz wielokrotnie podkreślał swoje przywiązanie do ojca, pięściarza. Wytatuował sobie nawet podobiznę ojca na piersi.
- Zrobił to pod publikę. W Stanach lubią takie rzeczy. Nasz tata nawet w USA jest rozpoznawalny, bo za oceanem doceniają medalistów olimpijskich. Marcin potrafi się medialnie sprzedać - twierdzi starszy z braci. Dodaje, że kiedyś to Janusz Gortat był wsparciem dla Marcina. - Gdy miał problemy, tata dał mu sporo pieniędzy. Do dzisiaj Marcin mu ich nie zwrócił - przyznaje.
Robert Gortat twierdzi też, że jego brat nie robi nic bezinteresownie. Jak np. słynnych już obozów dla dzieci w Polsce. - Wszyscy myślą, że dokłada do campów, a jest wprost przeciwnie. Za każdy dostaje ok. 150 tys. złotych i płacą za to samorządy miast. Nie mówmy w tym przypadku o dobrym sercu - twierdzi.
Do słów syna odniósł się Janusz Gortat. „Marcin obiecał mi już wiele rzeczy, w tym również samochód, ale to było takie gadanie. Z drugiej strony wiadomo, że 20 tysięcy dolarów to dla niego żaden wydatek” - ocenia Janusz Gortat.
Marcin Gortat przebywa teraz w USA - jego Washington Wizards rywalizują z Atlanta Hawks o finał Konferencji Wschodniej NBA. Po dwóch meczach jest remis 1-1.