W pierwszym dniu turnieju Litwa przegrała 76:84 z Turcją i wydawało się, że to duża niespodzianka. Ale prawdziwa bomba miała dopiero nadejść!
- Jesteśmy wściekli z powodu porażki z Turcją. Nie będzie łatwo wygrać z Polską - przewidywał trener Litwinów Ramunas Butautas (45 l.). Były gracz Instalu Białystok wiedział, co mówi. Polacy wyglądali wczoraj na tak naładowanych energią, że roznieśliby chyba w pył nawet mistrzów NBA, LA Lakers. Pokazał to początek meczu, gdy wygrywaliśmy już 9:0, a potem 20:9. Litwini co prawda uporządkowali szyki, ale w drugiej kwarcie byli jeszcze w takim szoku, że rzucili ledwie 9 pkt. przez 10 minut.
Potem Polska grała już jak w transie, nic nie mogło powstrzymać biało-czerwonych. Świetny mecz rozgrywał powracający po kontuzji rozgrywający Krzysztof Szubarga (25 l.), nasi wieżowcy Marcin Gortat (25 l.) i Maciej Lampe (24 l.) zdominowali strefę podkoszową, a trzy trójki z rzędu zafundował Litwinom Michał Ignerski (29 l.). Rywal miał już wtedy wszystkiego dość. Ambitna pogoń gości była spóźniona.
- Możemy wygrać z każdym, nawet jeśli na papierze jest od nas lepszy - powtarza trener Muli Katzurin (55 l.).
Pewności siebie nie odebrały polskim koszykarzom ani krótkotrwała awaria oświetlenia, ani nawet szalony litewski kibic, który pod koniec trzeciej kwarty wpadł na parkiet i pokazał całej Hali Stulecia... gołe pośladki.
Piękny triumf stał się faktem i aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Dzisiaj gramy z Turcją.
ME koszykarzy, grupa D
Polska - Litwa 86:75 (25:23, 17:9, 18:18, 26:25)