Karnowski, nazywany za oceanem "Shem", jest od tego sezonu środkowym Gonzaga Bulldogs - uniwersyteckiej ekipy I dywizji NCAA, którą fachowcy klasyfikują wśród najlepszych 25 zespołów w akademickim baskecie. Dotychczas był najbardziej znany jako członek srebrnej drużyny z MŚ do lat 17 rozegranych w Niemczech w 2010 r. To podczas tego turnieju wypatrzył go asystent trenera Gonzagi Tommy Lloyd.
W ciągu dwóch lat schudł kilkanaście kilo (teraz waży niecałe 120 kg) i nabiera cech fizycznych potrzebnych w walce pod amerykańskimi koszami. - To najlepsza droga, jeśli chcę się rozwijać jako koszykarz - podkreśla Karnowski. - Tu się gra dużo bardziej atletycznie i zdecydowanie szybciej. Będę mógł rozwinąć się fizycznie, a poza tym studiować, co jest trudne do pogodzenia w Europie.
Już debiut Karnowskiego w drużynie Buldogów zrobił wrażenie na obserwatorach. Polak zdobył aż 22 pkt w wygranym meczu z Southern Utah. Pierwszą asystę dostał od Davida Stocktona, syna wielkiego Johna, absolwenta Gonzagi i najsłynniejszego rozgrywającego w historii NBA.
Wchodzący z ławki polski center nie przestaje zadziwiać. W ostatnim meczu NCAA - znowu jako rezerwowy - rzucił 20 pkt, najwięcej w zespole, a Gonzaga rozbiła South Dakota 95:58.
Kibice już obwołali Przemka "Polskim Młotem" w nawiązaniu do jednego z pseudonimów Marcina Gortata (28 l.). Do kariery na poziomie łodzianina jeszcze "Shemowi" daleko, ale już zrobił w tym kierunku bardzo duży pierwszy krok.