W drużynowych ME Polka rzuciła 78,28 m, tylko 1,30 m bliżej od jej rekordu świata. Powróciła myśl o barierze 80 metrów, której nie pokonała dotąd żadna młociarka.
"Super Express": - Czy to pani jest taka mocna, czy rywalki takie słabe?
Anita Włodarczyk: - Trudno powiedzieć, skąd wzięła się taka przepaść, ale rzeczywiście nie przegrałam żadnych zawodów od roku. I chcę utrzymać tę passę.
- Nie uśpi to pani czujności?
- Nie mam obaw, rywalki zawsze trzeba traktować poważnie. Spodziewam się, że za dwa miesiące w mistrzostwach świata w Pekinie mocna będzie Chinka Weng Zhang. A na Niemkę Heidler zawsze trzeba uważać.
- Pani też dopiero się rozkręca?
- Wszystko jest na dobrej drodze, bym rzucała. daleko (śmiech). Tym bardziej że nie mam żadnych dolegliwości zdrowotnych. Od 1 lipca czeka mnie ciężkie, siedmiotygodniowe zgrupowanie w Cetniewie, z przerwami na starty. Powiem tylko, że o ile niedawno wykonywałam przysiad ze sztangą ważącą 110 kilo, teraz przysiadam ze 120 kilogramami, a w Cetniewie dojdę do 150.
- Kiedy doczekamy się osiemdziesiątki?
- Na taki "wystrzał" muszą się złożyć wszystkie okoliczności. Chciałabym, aby zdarzyło się to w Pekinie.