Anita Włodarczyk od dziecka była mocno zbudowana. ZOBACZ ZDJĘCIA złotej młociarki

Jej mama, Maria uprawiała kiedyś biegi. Tata, Andrzej po przygodzie z piłką nożną stał się popularyzatorem tzw. speedroweru (wyścigów kolarskich na krótkim, żużlowym torze). Z powodzeniem ścigał się w nich brat Anity, Adam.
Przyszła mistrzyni i rekordzista świata w dzieciństwie nie interesowała się lalkami czy pluszakami. Co innego zwierzęta – hodowała rybki, chomiki, psa. Kochała za to ruch i wysiłek. Na lądzie i na wodzie. Jako czterolatka potrafiła już jeździć na dwukołowym rowerku. A nie mając jeszcze 10 lat, zdobyła medal w mistrzostwach województwa w czwórboju lekkoatletycznym. Grała z powodzeniem w koszykówkę.
Potem przyszły jeszcze poważniejsze sukcesy - w speedrowerze, którym zajęła się jako 10-latka. Trzy lata później wraz z kolegami zdobyła mistrzostwo Europy juniorów.
- Anita nigdy nie miała skłonności do konfliktów. A zarazem zawsze dążyła do czegoś nowego. Nie chciała stać w miejscu - wspomina z satysfakcją jej ojciec.
W roku 2001 zajęła się lekkoatletycznymi rzutami. Trzy lata później trafiła pod skrzydła szkoleniowca wielkich mistrzów rzutu młotem, Czesława Cybulskiego. Odeszła od niego w 2009 roku urażona jego wypowiedzią.
- Poznaję siebie na nowo. Jak dotąd uważano mnie za "ciepłą kluchę", bo taka jestem spokojna. A teraz sama się mile zaskoczyłam, że potrafię być taka stanowcza – powiedziała wówczas.
W ciągu miesiąca od rozstania pobiła wynikiem 77,20 m rekord Polski, należący do Kamili Skolimowskiej, a następnie rekord świata podczas zwycięskich MŚ w Berlinie (77,96 m).
Kolejne lata należały już do niej. Złote i srebrne medale igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, medale ME i pięć rekordów świata jedynej młociarki, która pokonała barierę 80 metrów.