O trudnych dziesięciu miesiącach Białorusinka opowiedziała „Super Expressowi” po starcie na Stadionie Śląskim, gdzie osiągnęła wynik daleki od swego rekordu życiowego (który – notabene – jest ciut lepszy od „życiówki” Ewy Swobody na 100 m). Przyznała wtedy, że z dużą niecierpliwością czeka na polskie obywatelstwo i polski paszport, zwłaszcza od czasu, gdy pozytywnie zaliczyła pierwszy egzamin z języka polskiego (poziom A1).
Kryscina zamieściła też na swym instagramowym profilu wpis, w którym podzieliła się własnymi refleksjami na temat czasu spędzonego w Polsce. Przypomniała o zmianie trenera oraz zmianie techniki startu, drobnych problemach zdrowotnych, które dopadały ją w tym czasie, ale też o tęsknocie za najbliższymi (rodzice i dziadkowie zostali na Białorusi) i konieczności adaptacji do nowych warunków życia w nowym kraju. „Przychodzi też moment rozczarowania, bo nie będę mogła wystartować w mistrzostwach Polski z powodu braku polskiego obywatelstwa” - podkreśliła.
Śliczne „Aniołki” szykują psikusa gospodyniom mistrzostw świata? „Mamy w sobie moc jako drużyna”
Sens tej ostatniej informacji najwyraźniej dotarł do zawodniczki dopiero po chwili. Kolejny wpis – tym razem uzupełniony filmikiem z jej oczami pełnymi łez – jest już bowiem dużo bardziej emocjonalny. „Pierwsze rozczarowanie po Tokio i pierwsze łzy. Nie ma dla mnie Mistrzostw Polski! Nie ma nadziei! Nie chcę!” - napisała Kryscina Cimanouska. Najwidoczniej miała jeszcze cień wiary w to, że tuż przed rozpoczęciem krajowego czempionatu (9-11 czerwca) zdarzy się jeszcze cud, pozwalający jej na start w Suwałkach.
Przy okazji Białorusinka – a wkrótce Polka – zdradziła, że zmagała się z bulimią i wiele musiała poświęcić dla skutecznego zwalczenia tej choroby „Wiem, że jestem silna i dam sobie z tym radę” - zakończyła swój emocjonalny występ jasną deklaracją. Marzeń o starcie w polskich barwach na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku nie porzuciła.