- Warkoczyk wymyśliła żona i sądziłem, że zostanie dłużej. Ale któregoś dnia obudziłem się i pomyślałem, że może by się ostrzyc. Znudził mi się tamten wygląd - wyjaśnia.
Srebrny medal przyniesie mu nagrody w postaci 30 tys. dol. od IAAF, 20,7 tys. zł od ministra sportu i zapewne osobną gratyfikację od sponsora, koncernu Orlen. Czy kupi sobie kolejnego forda mustanga?
- Nie wiem, co zrobię z nagrodą. Może pójdę do kasyna? - zażartował. - A co do samochodów, to właśnie sprowadzam z USA do kraju dwa dodge'e charger. Zrobię próbną przejażdżkę, a potem niech czekają na nabywcę głodnego wrażeń.
Jest miłośnikiem motoryzacji. Lubi też koty. Od trzech lat trzyma w domu dwa.
- Nie hoduję, ale posiadam - zaznacza. - To rasa corniche rex. Na koty nie wyglądają, ale kto je zobaczy, po chwili mówi, że to fajne kotki. Pewnie przebierają łapkami na mój powrót.
Krótko po sezonie i po 28. urodzinach medalista oczekiwać będzie przyjścia na świat potomka, któremu państwo Kszczotowie wybrali już imię - Ignacy.
- Ale najpierw czeka mnie jeszcze mnóstwo startów - zastrzegł się Adam.
Być może uda się nareszcie pobić trwający już 16 lat rekord Polski Pawła Czapiewskiego (1.43,22 min).
- Ten rekord Polski najbardziej doskwiera dziennikarzom. Mnie nie za bardzo - deklaruje nieco przekornie Kszczot. - Wierzę, że przyjdzie taki dzień, gdy rekord padnie. Trzymajcie kciuki.
Jego największe niespełnione marzenie to medal olimpijski.
- Ale za trzy lata jest Tokio - przypomina. - Mam nadzieję, że przede mną jeszcze kilka lat kariery i kilka ładnych biegów. Mam wrodzony talent, który pomaga mi przyspieszać na bieżni. Ale to także zasługa doświadczenia i lat ciężkiego treningu - twierdzi Kszczot, który ma tytuł inżyniera w dziedzinie zarządzania.
MŚ w lekkoatletyce Londyn 2017: Wirus powiększa żniwo. Co ze zdrowiem Polaków?