Jako pierwszy po medal sięgnął Marcin Lewandowski, który dopiero od dwóch lat specjalizuje się w dystansie 1500 m (wcześniej 800 m). Miał już w dorobku medale MŚ i ME w hali, ale na otwartej arenie – tylko srebro 2018 w czempionacie europejskim. W I rundzie rywalizacji w Dausze miał zaledwie 20. czas (3.37,75 min.), za to w półfinałach był już najszybszy (3.36,50).
- Marzy mi się medal, ale zobaczymy jak się życie potoczy – mówił po półfinale.
Finałowy bieg był bardzo szybki. Polak teoretycznie przy takim scenariuszu miał najmniejsze szanse. Biegł długo w tyle stawki, na 300 m przed metą był ósmy. Ale to nie on, a zajmujący długo drugą pozycję Kenijczyk Kwemoi nie wytrzymał tempa. "Lewy" zaatakował na ostatnich 300 metrach i mijając kolejnych rywali wyszedł na ostatniej prostej na medalową pozycję, tuż za trzykrotnym medalistą olimpijskim, Taoufikiem Makhloufim, a przed Norwegiem Jakobem Ingebrigtsenem, który pokonał go rok temu w finale ME w Berlinie.
Ostatni polski medal we wspaniałym stylu wywalczyła sztafeta kobiet 4x400 m, bijąc rekord kraju (3:21.89). Aniołki Matusińskiego w składzie Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic po pasjonującym finiszu sięgnęły po srebro. Polskie sprinterki marzyły o brązowym medalu. Wyszło jeszcze lepiej. W finałowym biegu sztafety 4x400 m pobiły rekord Polski o ponad dwie i pół sekundy. To szósty medal polskiej reprezentacji w MŚ w Katarze. Triumfował kwartet USA w czasie 3.18,92 min., przed Polską – 3.21,89 i Wielką Brytanią – 3.23,02. Na linii mety trzecia była Jamajka (3.22,37), ale została zdyskwalifikowana za nieprawidłowe ustawienie w strefie zmian.
Wystawiona przez trenera Aleksandra Matusińskiego na pierwszy odcinek Iga Baumgart-Witan oddała pałeczkę na drugiej pozycji. Utrzymały tę lokatę Patrycja Wyciszkiewicz (na swojej zmianie uzyskała niewiarygodny rezultat 49,7 s) i Małgorzata-Hołub Kowalik pomimo ostrych ataków ze strony Brytyjek i Jamajek.
A potem była porywająca walka Justyny Święty-Ersetic na ostatnim okrążeniu. Na przeciwległej prostej musiała przepuścić przed siebie szalejącą Sherickę Jackson z Jamajki. Teoretycznie nie miała szans z brązową medalistką biegu indywidualnego. Ale jej kontratak na ostatniej prostej był tak porażający, że to rywalka osłabła (jak się okazało – walczyła na próżno). Ostatnie 40 metrów Justyna pokonała na drugiej pozycji.
Ten srebrny krążek (i nagroda 40 tys. dolarów do podziału) to największy sukces kobiecej sztafety 4x400 m w historii polskiej lekkoatletyki, cenniejszy od złota ME 2018. Do finałowego kwartetu dodajmy jeszcze nazwisko Anny Kiełbasińskiej, która uczestniczyła w biegu eliminacyjnym.