"SE": - Dlaczego nie udało się wystartować w tym roku?
Maria Andrejczyk: - Pod koniec ubiegłego roku przeszłam operację barku, miałam pęknięty obrąbek stawowy. To bardzo poważna kontuzja, po której człowieka czeka ciężka i mozolna rehabilitacja. Zabieg się udał, natomiast powrót do sprawności i do formy to osobna kwestia. Mogłam wrócić w tym sezonie, ale po ubiegłym tak udanym roku nie chciałam wracać, by rzucać po 50 metrów, przecież czwarte miejsce w igrzyskach do czegoś zobowiązuje. Od jakiegoś czasu ćwiczę już na sto procent, jestem zdrowa i niezwykle zmotywowana do ciężkiej pracy.
- Czy odczuwa pani jeszcze bóle?
- Tak, ale to normalne, bo brakuje mi siły. Straciłam sporo masy mięśniowej, ważę znacznie mniej niż w Rio. Do niedawna nie wykonywałam ćwiczeń siłowych. Zwłaszcza "góra" nie jest dopracowana. Ale cieszę się, że jest nad czym pracować, bo lubię trenować. A siła maksymalna ma być w marcu.
- Można by powiedzieć, że świat oszczepu nie uciekł pani w tym roku... (najlepszy wynik to 68,43 m).
- To prawda, dziewczyny rzucają podobnie jak poprzednio. Przykro mi tylko, że ominęło mnie mnóstwo fajnych imprez z mistrzostwami świata włącznie, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko z optymizmem patrzeć do przodu. Jestem niesamowicie głodna rywalizacji, tak jak nigdy wcześniej.
- Udało się nadrobić coś w życiu prywatnym?
- Zaczęłam studia na kierunku filologia angielska, czeka mnie jeszcze jeden egzamin we wrześniu. Nie miałam czasu, nadrabiając zaległości w treningu. Jak już zdam, to przeniosę się z uczelni w Białymstoku do Suwałk. Trener Karol Sikorski musi widzieć na co dzień moje treningi. Nie znalazłam też czasu na rysowanie, które uwielbiam.
- Do kogo czuje pani żal o to, co się zdarzyło?
- Żalu nie czuję. Takie rzeczy się zdarzają, szczególnie w sporcie. Nic nie dzieje się bez przyczyny. A sportowiec musi walczyć. Gdybym miała narysować coś odzwierciedlającego moją sytuację, byłby to gladiator, który walczy z tym, co silniejsze od niego. Wierzę, że uda mi się wrócić mocniejsza i w lepszej formie. Jeśli zdrowie będzie dopisywać, to będzie bardzo, bardzo dobrze.
Paweł Fajdek znowu chciał zapłacić taksówkarzowi medalem!
Rekord! Ministerstwo Sportu przekaże 52 miliony na obiekty lekkoatletyczne
David Torrence nie żyje. Tajemnicza śmierć znanego biegacza i olimpijczyka