Prudel i Fijałek to nasza najbardziej znana para w "plażówce". Na igrzyskach w Londynie otarli się o podium, lądując ostatecznie na piątym miejscu. W najświeższym rankingu olimpijskim zajmują siódmą lokatę, a do Rio zakwalifikuje się z niego 17 par.
Niedawno wrócili z Brazylii, a jeden z turniejów rozegrali na olimpijskiej plaży Copacabana, tej samej, która będzie gościć w sierpniu uczestników igrzysk. Prudel, który zajął tam z partnerem dobre czwarte miejsce (w półfinale ulegli innej polskiej parze Kantor - Łosiak, późniejszym zwycięzcom), mówi "Super Expressowi", że najbardziej w Rio ciekawił go... piasek.
- Bo może być skoczny albo grząski i ma to wpływ na naszą grę - wyjaśnia nam gracz, który występuje w duecie na pozycji blokującego. To oznacza, że często operuje przy siatce i musi się sporo naskakać na miękkiej nawierzchni.
- Atmosfery igrzysk za bardzo się jeszcze nie odczuwa, ale miejsce do gry jest dobre - opowiada Prudel o Copacabanie. - Piasku chyba nie zmienią, mogliby go jedynie trochę wyczyścić czy przysypać świeżą warstwą. W przeciwnym razie można trafić na jakieś niespodzianki. Tam, gdzie trenowaliśmy, ciągle trafiały się jakieś śmieci, z butelkami włącznie. Piasek na plaży w Rio jest czymś pośrednim między grząskim a skocznym, a to mi odpowiada. Nie lubię skrajności. W Brazylii jest super, z reguły te nadmorskie są przyjemne. Najgorsze są bardzo grząskie, bo często mają duże granulki, które powodują otarcia ciała - tłumaczy Mariusz, który ma dobre przeczucia przed najważniejszą rywalizacją czterolecia.
- Poziom w ostatnich latach się bardzo wyrównał, w czołowej szesnastce świata każdy z każdym może wygrać - uważa. - Jesteśmy z Grzegorzem bogatsi o cztery lata doświadczeń, wiemy, na co nas stać. Nikt z nas przed Rio nie powie "nie mamy szans". Wręcz przeciwnie, sprawa jest otwarta, stać nas na podium. Wcale się nie zdziwię, jeśli dwie polskie pary dotrą wysoko, nawet do strefy medalowej - podkreśla z nadzieją.