„Super Express”: - Powtarzasz ciągle, że Paweł Fajdek jest twoim idolem. Jaką jedną jego umiejętność chciałbyś wziąć dla siebie?
Wojciech Nowicki: - Tak to niestety nie działa, bo mamy różne proporcje ciała. Wiem, że muszę zupełnie inaczej kręcić w kole i rzucać młot. Jestem wyższy, więc inaczej kręcę. Nie jesteśmy w stanie zrobić tego identycznie. Gdybym próbował rzucać jak on, to nie rzucałbym daleko. Staram się brać od niego pewne elementy, ale chcę się je przystosować dla siebie.
- Co jest twoją największą bolączką jeśli chodzi o technikę?
- Mam problem z wyrzutem, bo jest trochę za krótki. Daję sobie dwa lata, do igrzysk w Tokio, żeby to ustabilizować. Jeśli mi się to uda, będę zadowolony.
- Masz tytuł magistra inżyniera o specjalności automatyka-robotyka. Pomaga to w treningu?
- Dzięki temu wszystko na chłodno kalkuluję. Trenerka ma nawet do mnie czasem pretensje, że nie pokazuję emocji, wszystko odbieram na chłodno. Jak w tamtym roku rzuciłem po raz pierwszy 80-tkę, to nie skakałem z radości, a powiedziałem, że fajne i poszedłem.
- A co by musiało się stać, żebyś skakał z radości? Rekord świata?
- On jest raczej nieosiągalny (86,74 m. Ukraińca Siedycha -red.). Taki jestem, że nie potrafię okazać emocji. Nie będę tego zmieniał na siłę.
- A w drugą stronę, co lub kto jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi?
- Trenerka. Jak to z kobietą (śmiech).
- Czy trend, że dwóch najlepszych młociarzy świata trenują kobiety, utrwali się?
- Już trochę lat trenuję z kobietą, więc nie wiem, jakby było z trenerem. Czasami bywa trudno, ale jest dobrze.
- Trenerka ustala ci plan żywieniowy?
- Na szczęście mogę jeść co chcę. Oczywiście muszę pilnować wagi, ale nie mam reżimu kalorii. Zawsze chętnie zjem rosół ze schabowym. Klasyka, ale dla mnie najlepsze jedzenie. Żona o mnie dba, dobrze gotuje i widać po mnie efekty (śmiech).
- Co lubisz robić, kiedy odstawiasz młot w kąt?
- Spędzać czas z rodziną. Na obóz zabieram gry komputerowe, ale w domu tylko rodzina. Często mnie nie ma, więc jak już jestem w domu, to staram się poświęcać im czas. Mam małe dziecko, więc chciałbym być normalnym ojcem. Jestem teraz na takim etapie, że jak przyjeżdżam do domu, to odcinam się od wszystkiego. Jest tylko żona i dziecko.
- Jakie jest twoje największe sportowe i niesportowe marzenie?
- Jeśli chodzi o sport, to chcę dotrwać do igrzysk w Tokio i obronić brązowy medal. Jeśli będę wyżej, to tym lepiej. W męskim młocie nie udało się tego nigdy dokonać. A jeśli chodzi o niesportowe marzenia, to żeby moje dziecko wyrosło na porządnego człowieka.
- Myślisz, że córka Amelia będzie rzucała młotem?
- Ma zadatki, ale to się okaże. Jeśli będzie chciała, to niech rzuca. Ale czy ja bym sam z siebie tego chciał, to chyba nie. Niech wybierze swoją drogę i realizuje się w swojej pasji.