"SE": - To będzie najlepszy sezon w pana wydaniu?
Paweł Fajdek: - To już jest mój najlepszy sezon, a może być tylko lepiej, bo jest zdrowie do treningu, nie miałem żadnych kontuzji. A będę jeszcze pracował, szczególnie nad techniką. Już w kraju, bo jestem zmęczony licznymi startami i podróżami.
- Jak wygląda współpraca z trenerem Cybulskim, który wciąż jest w szpitalu po wypadku?
- Na treningach zastępuje go teraz moja pierwsza trenerka, Jolanta Kumor. A z Czesławem Cybulskim mamy stały kontakt telefoniczny. Kilka razy byłem też u niego w szpitalu.
- Jest Fajdek i długo, długo nikt?
- Tak, ale nikt nie mógł przewidzieć, że konkurenci będą w tym roku w słabej dyspozycji. Cóż, niektórym lat przybywa, a ja jestem najmłodszy w czołówce.
- A co zmieniło w panu przyjście na świat córeczki?
- Podniosło moją odpowiedzialność, bo teraz odpowiadam także za cudze życie. Laila ma dwa miesiące, jest wspaniałym dzieckiem, waży już ponad pięć kilo. Kiedy jestem w domu, robię przy niej to wszystko, co inni rodzice: przewijam, kąpię...
- W skokach narciarskich krąży teoria, że narodziny dziecka skracają uzyskiwane odległości.
- Pierwsze słyszę. Ale Szymon Ziółkowski dwukrotnie został ojcem i nadal rzucał daleko. Więc w rzucie młotem raczej to nie działa (śmiech).