Halowe mistrzostwa świata 2020 w lekkiej atletyce miały odbyć się w dniach 13-15 marca tego roku w chińskim mieście Nankin. Od kilku dni coraz głośniej mówiło się jednak o ewentualnym odwołaniu imprezy. Tym bardziej, że w Państwie Środka wybuchła prawdziwa panika, a inne wydarzenia zostały już wcześniej anulowane, jak choćby czołowe rozgrywki esportowe, bijące tam rekordy popularności. Po naradach uznano, że najbezpieczniejszą opcją będzie przełożenie HMŚ na przyszły rok. Wydano już w tej sprawie oficjalny komunikat. "Wiemy, że władze Chin robią wszystko, by wirus się nie rozszerzał, ale musimy chronić naszych sportowców, członków federacji i partnerów" - zaznaczając przy tym, że działania podjęto we współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO).
Epidemia koronawirusa jest coraz bardziej globalna. Pojawiły się pierwsze przypadki zarażenia w Europie. Z tego powodu nie podjęto decyzji o przeniesieniu lekkoatletycznych halowych mistrzostw świata do innego kraju. "Rozważaliśmy możliwość przeniesienia imprezy do innego kraju i chcielibyśmy podziękować miastom, które zgłosiły się do organizacji mistrzostw. Jednak ze względu na obawy dotyczące rozprzestrzeniania się wirusa poza Chinami postanowiliśmy nie korzystać z tej opcji" - dodano w oficjalnym komunikacie IAAF.
Od początku sprawie bacznie przyglądał się sztab reprezentacji Polski. W rozmowie z Onetem lekarz naszej kadry mówił, że śledzi kolejne doniesienia o rozprzestrzenianiu się koronawirusa, a jeśli na mistrzostwa nie pojechaliby Amerykanie, to byłby faktycznie znak, by poważnie rozważyć rezygnację z imprezy. Z jednej strony odwołanie zawodów jest decyzją racjonalną. Z drugiej jednak nie do końca cieszy polskich lekkoatletów. Dla TVP Sport o sprawie wypowiedział się Tomasz Majewski.
- Będą przynajmniej dwa tygodnie przerwy pomiędzy HME a HMŚ w 2021 roku. Tak już w przeszłości było. Dokładne raz w 1989 roku. Oczywiście, to dla Polski niekorzystna sytuacja. Wartość takich mistrzostw trochę straci na wartości - skomentował nasz były doskonały kulomiot.
Potwornie groźny dla ludzkiego zdrowia koronawirus narodził się w mieście Wuhan, oddalonego od Nankin o około 450 kilometrów. Jeszcze niedawno ośrodek ten był sercem biznesowego życia Państwa Środka. Obecnie mieszkańcy czekają na lepsze dni w domach, a ulice kompletnie opustoszały. Epidemia wykroczyła już poza granice Chin. Koronawirus pojawił się w Europie (Niemcy, Francja), a i w Polsce pojawiają się pojedyncze przypadki z podejrzeniem tego koszmaru. Koronawirus wywołuje groźne dla ludzkiego życia zapalenie płuc.
Polecany artykuł: