Część fanów nie ma wątpliwości, że za suchymi latami Manchesteru United stoi Ed Woodward. Niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie, nikt nie zasługuje na to, by naruszać jego mir domowy. Do skandalu doszło tuż pod jego posiadłością w hrabstwie Cheshire. Na całe szczęście nikomu nic się nie stało!
W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać wiele osób, które wykrzykiwały pod jego domem śmiertelne groźby. Na posiadłość wrzucono też płonące race, jednak wszystko wskazuje na to, że nikogo nie było wówczas w domu. "The Sun" skontaktował się z jedną z osób, która znalazła się w gronie napastników.
- Jest tragicznym dyrektorem wykonawczym i powinien odejść z klubu. Choć mówi to wiele osób, on nie chce tego posłuchać. Zdecydowaliśmy się złożyć mu wizytę, chcieliśmy się spotkać twarzą w twarz. Nie udało nam się porozmawiać, ale mamy nadzieję, że dotrze do niego nasza wiadomość, bo nie uciekniemy i nie będziemy stać bezczynnie, podczas gdy nasz klub popada w ruinę - mówi anonimowo.
Rzecznik prasowy Manchesteru United zdecydowanie skrytykował te działania i poinformował, że klub będzie współpracował z policją, by odnaleźć napastników i ich stosownie ukarać. - Każdy, kto dokona wtargnie na teren cudzej posiadłości, dokonując przestępstwa, zostanie dożywotnio zawieszony przez klub - powiedział rzecznik prasowy.