"Super Express": - Przed czempionatem deklarował pan, że cztery medale będą oznaczać bardzo dobry występ.
Jerzy Skucha: - Z lekka się asekurowałem. Wiedziałem, że szans mamy na więcej. Na przykład myślałem, że z trzech tyczkarzy któryś będzie miał swój dzień. Miało go aż dwóch. Tylko jedna z szans się nie sprawdziła: Kamili Lićwinko w skoku wzwyż. Ale było blisko.
Polska lekkoatletyka na rok przed Rio
- Nie wyszło aby ponad stan?
- Ponad stan byliśmy w czempionacie 2009 w Berlinie. Tam było mniej kandydatów do medali, a zdarzyły się superniespodzianki, z wieloboistką Kamilą Chudzik na czele. To tam sprzyjało nam szczęście. A tutaj cała ósemka, która zdobyła medale, to byli potencjalni kandydaci do sukcesów. A są jeszcze osoby blisko podium: Kamila Lićwinko, Joasia Jóźwik, Tomasz Majewski.
- Czy ktoś zawiódł?
- Rozczarowaniem jest występ sztafet. Po pierwsze, po raz pierwszy od wielu lat nie startował komplet czterech. Po drugie, jestem przyzwyczajony do finału mężczyzn na 4x400 m, a jeszcze większe szanse na dobry występ miały dziewczyny na 4x400 m. Poprzestańmy na stwierdzeniu, że był to pech upuszczonej pałeczki.
- Potrafi pan wyobrazić sobie taką liczbę medali w Rio?
- Wyobraźnię mam na tyle wielką, że potrafię. Ale będzie to bardzo trudne. Z reguły nie jest tak, że medale z mistrzostw świata w roku przedolimpijskim przekładają się na podium w igrzyskach. To przykład polskich kajakarzy. Nie chciałbym, żebyśmy brali z nich wzór. I nie widzę powodów, żeby Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek czy "Machałek|" nie zdobyli jakichkolwiek medali. A pozostali niech także o nie walczą. Chciałbym, żeby to grono pozostało tak szerokie do przyszłego roku, ponad dziesięć osób. A wtedy igrzyska w Rio będą udane. Nie mówię, że ma być osiem medali. Cztery byłyby bardzo dobrym wynikiem. Tak samo jak tutaj. Przede wszystkim w rzutach.
- Kto może stać się olimpijskim dżokerem?
- Może zaskoczę, ale Tomek Majewski. Jest już znowu blisko czołówki i jeżeli wystarczy mu motywacji, może takim zostać. A jeżeli dokonamy rewolucji trenerskiej w chodzie, to może też Łukasz Nowak, który od wielu lat jest kandydatem na olimpijski medal na 50 km. Nie chcę natomiast mówić o dwudziestolatkach, żeby nie uwierzyli za wcześnie.