Wydawałoby się, że powierzenie Niemcom organizacji tak dużej imprezy, jak mistrzostwa Europy w lekkoatletyce to gwarancja sukcesu. W końcu nasi zachodni sąsiedzi znani są z perfekcji. Realia okazały się zupełnie inne. Od pierwszego dnia można było usłyszeć głosy krytyki pod adresem organizatorów.
Największym echem w Polsce odbiły się te błędy, które dotyczyły reprezentantów biało-czerwonych. Wszystko zaczęło się od skandalu z Mazurkiem Dąbrowskiego. Podczas ceremonii wręczenia medali młociarzom hymn wykonała urodziwa śpiewaczka, ale jej wersja była dramatyczna. Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki mieli problem z odśpiewaniem pieśni narodowej.
Podobnie, a nawet jeszcze gorzej było w przypadku ceremonii z udziałem Michała Haratyka i Konrada Bukowieckeigo, którzy zdominowali pchnięcie kulą. Niemcy kompletnie pomylili melodie. Choć śpiewaczka robiła co mogła, aby zaśpiewać hymn zgodnie z linią melodyczną, było to bardzo utrudnione. Organizatorzy następnego dnia oficjalnie przeprosili za taką profanację.
A to dopiero początek niemieckiej kompromitacji. Sportowcy narzekali na układ programu dnia. Fajdek w rozmowie z TVP przyznawał, że konkurs rzutu młotem przeciągał się w nieskończoność. To samo spotkało Annę Jagaciak-Michalską, która w pełnym słońcu musiała czekać na swoją kolejną próbę w skoku w dal prawię godzinę. Efekt był taki, że Polka nie awansowała dalej.
O fatalnym ułożeniu czasowym konkurencji przekonały się także zawodniczki w biegu na 400 metrów. Justyna Święty-Ersetic oraz Iga Baumgart-Witan biegły w finale tej konkurencji na początku sesji wieczornej. Ale zaledwie półtorej godziny później wzięły udział w sztafecie. Rzadko spotyka się, aby biegaczki na tym dystansie miały tak mało czasu na odpoczynek.
Sporym echem, nie tylko w Polsce odbiło się również głosowanie na najważniejsze wydarzenie VI dnia mistrzostw. Organizatorzy nie uwzględnili w nim sukcesu Święty-Ersetic, która jednego dnia zdobyła dwa złote medale. Internauci byli oburzeni i od razu zwrócili uwagę, że lista nominowanych jest niepełna.
Niemcy wpadki nie uniknęli także w niedzielę. Znów najbardziej dotknięci zostali Polacy. Fatalnie działająca strona internetowa mistrzostw sugerowała, że biało-czerwoni są na trzecim miejscu w klasyfikacji drużynowej w maratonie. Nasi reprezentanci byli uradowani tym faktem, pozowali do zdjęć i chętnie udzielali wywiadów. Dopiero po kilkudziesięciu minutach okazało się, że zajęli dopiero piąte miejsce. Mistrzostwa Europy były więc jedną wielką organizacyjną klęską Niemców.