Stefan Henze wracał w piątek z innym trenerem taksówką do wioski olimpijskiej. Na ich nieszczęście samochód, którym jechali miał poważny wypadek. Szkoleniowiec niemieckich kajakarzy górskich natychmiast trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami głowy. Od samego początku lekarze określali jego stan jako "zagrażający życiu". Po kilkudziesięciu godzinach Niemiecki Komitet Olimpijski (DOSB) poinformował, że trenera nie udało się uratować.
Na prośbę rodziny nie ujawniono więcej szczegółów. - Słowa nie potrafią opisać, jak wielka to strata dla naszej reprezentacji olimpijskiej - powiedział szef misji olimpijskiej naszych zachodnich sąsiadów Alfons Hoermann. We wtorek pamięć Henzego uczczą niemieccy sportowcy. Wszystkie flagi ojczyzny tragicznie zmarłego szkoleniowca zostaną opuszczone do połowy masztu.