Lekkoatletyczne mistrzostwa kadetów (do lat 17) indyjskiego stanu Kerala odbywały się na stadionie w mieście Pala. Program przewidywał rozegranie konkursu oszczepu chłopców, a godzinę później – młota dziewcząt. Uczeń i wolontariusz Johnson pełnił funkcje sędziego mierzącego odległości oszczepników. Konkurs nieco się przeciągnął z powodu dużej liczby uczestników. Do końca pozostawały zaledwie dwa rzuty, gdy po przeciwnej stronie boiska rozpoczęto konkurs młociarek. Jak się okazało – punktualność miała tragiczne skutki.
Młot wypuszczony przez jedną z młociarek poleciał w kierunku mierzącego akurat odległość Abheela. Inni sędziowie zaczęli krzyczeć, a on sam słysząc to próbował uchylić się od uderzenia stalowej kuli.
Nie zdążył. Młot uderzył go w czoło i lewą skroń. Chłopak upadł na ziemie wijąc się z bólu.
Podobne przypadki miały miejsce w Polsce. Cztery lata 7-kilogramowy młot wypuszczony na treningu przez Pawła Fajdka uderzył w nogę jego ówczesnego trenera Czesława Cybulskiego. Trener zagadał się i zagapił siedząc swoim zwyczajem na stołeczku w sektorze rzutów. Zdążył się podnieść, dzięki czemu otrzymał uderzenie w nogę, a nie w głowę. Po rehabilitacji wrócił do sprawności.
Nie miał takiego szczęścia 17-letni wówczas młociarz Michał Kłys, który w roku 2002 został ugodzony 3-kilogramowym młotem przez koleżankę podczas treningu przy nieobecności trenera. Do dziś jest częściowo sparaliżowany, ma duze trudności w wypowiadaniu się. Ale czyni stałe postepy...