Justyna Święty-Ersetic wróciła właśnie do rywalizacji po dłuższej przerwie związanej z przejściami zdrowotnymi. Pojawiła się w biegu na 400 m na 67. Memoriale Janusza Kusocińskiego w Chorzowie. Przybiegła ostatecznie trzecia za Namibijjką Masilingi i Kubanką Gomez, z czasem 51,04 (jej rekord życiowy to 50,41 – red.). Cieszyła się z powrotu, tym bardziej że do rozpoczęcia igrzysk pozostał miesiąc. – Covid wyniszczył mój organizm. Są takie treningi, na których wyglądam rewelacyjnie, a przychodzi taki dzień, że nie mam siły, duszę się i to moment, w którym muszę odpuścić trening – szczerze przyznaje w rozmowie z „SE” biegaczka.
Najszybszy człowiek świata Usain Bolt błyskawicznie doczekał się trójki dzieci. Najpierw była córka, a teraz został ojcem bliźniaków
– Nie bardzo wiedziałam, czego mam się spodziewać na tych pierwszych od dawna zawodach. Ten start w Chorzowie był jedną wielką niewiadomą. Ludzie pytali jaki wynik by mnie zadowolił, a ja po raz pierwszy nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Trener będzie po tym starcie mądrzejszy i będzie wiedział co dalej robić. Powinnam być zadowolona, to było szybkie rozpoczęcie, mam nadzieję, że ze startu na start będzie coraz lepiej – mówiła Święty-Ersetic.