Buzała zaszokował Śląsk

2011-10-17 4:00

Po poprzedniej kolejce Paweł Buzała (26 l.) był pośmiewiskiem piłkarskiej Polski. Zmarnował cztery stuprocentowe okazje w meczu z Lechią, a Bełchatów nie wygrał na Wybrzeżu. Filigranowy napastnik szybko jednak odkupił winy. W meczu ze Śląskiem zdobył dwa gole i niemal w pojedynkę rzucił lidera tabeli na kolana.

- Cieszę się, że udało mi się zrehabilitować za pudła z Gdańska. Po meczu z Lechią różne myśli przychodziły do głowy, ale na szczęście pech już mnie opuścił - cieszył się Buzała

Śląsk zgubiła pycha. Liderzy Ekstraklasy liczyli, że bez specjalnego wysiłku strzelą kilka goli, zainkasują trzy punkty i wrócą do domu. Zdeterminowani "górnicy", którzy walczyli o swoją dopiero drugą wygraną w tej rundzie, szybko, bo już w 7. minucie, sprowadzili pewnych siebie rywali na ziemię. Śląsk tracił kolejne gole, ale i tak w jego poczynaniach ciągle brakowało agresji. O to miał do swoich piłkarzy pretensje trener Orest Lenczyk. - Zagraliśmy najsłabszy mecz w tym sezonie w każdej formacji. Nie ma piłkarza, z którego byłbym zadowolony. Pod koniec meczu kibice GKS-u skandowali moje nazwisko. Gdyby to było na początku, mógłbym pomyśleć, że dziękują mi za pracę w tym klubie, a tak przyszło mi do głowy, że może dziękują za trzy punkty. Przykre - mówił przybitym głosem nestor polskich szkoleniowców.

W zupełnie innym nastroju był szkoleniowiec gospodarzy Kamil Kiereś (37 l.), który świętował swoje pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie. - Wygrał zespół zdecydowanie lepszy. W ostatnich dwóch meczach zdobyliśmy cztery punkty i nie straciliśmy bramki - stwierdził trener, który jeszcze cztery lata temu szkolił juniorów, a wicemistrzowską ekipę Lenczyka dopingował z trybun.

Najnowsze