Do 85. minuty Widzew prowadził 2:0 i wydawało się, że łodzianie przerwą magiczną serię Śląska, który nie przegrał 13 spotkań z rzędu. Wtedy zaczął się popis wprowadzonego na boisko po przerwie Madeja. Łodzianin najpierw strzelił gola, a potem wypracował karnego, zamienionego na wyrównującą bramkę.
- Nie piszcie, że miałem nosa, wprowadzając Madeja, bo ja popełniłem po prostu błąd, nie dając mu szansy od początku - mówił trener Śląska Orest Lenczyk. - Ci kibice, którzy zostali na stadionie, dostali nagrodę od tego łodzianina, ale obiecuję, że w następnym meczu cały Śląsk już zagra lepiej.
Bohater meczu nie krył ogromnej radości.
- Bardzo się cieszę, że mój dobry występ przypadł właśnie na mecz z Widzewem. Dla mnie ma to dodatkową wartość, że pogrążyłem widzewiaków - mówił Madej.
Stalowymi nerwami przy strzelaniu jedenastki wykazał się kapitan wrocławian Sebastian Mila. - To była dziwna sytuacja. Ustawiam piłkę na wapnie, a sędzia mi mówi, żebym zaczekał, bo on idzie wyrzucić trenera Widzewa z boiska (Czesław Michniewicz wyleciał za wbiegnięcie na murawę - red.). Myślałem, że arbiter żartuje. Te dwie minuty oczekiwania trwały jak wieczność - podsumował popularny "Roger".
Śląsk - Widzew 2:2
0:1 Madera 54. min, 0:2 Dzalamidze 73. min, 1:2 Madej 85. min, 2:2 Mila 97. min (kar.)
Sędziował: Szymon Marciniak 3. Widzów: 7200
Śląsk: Kelemen 3 - Gancarczyk 2, Celeban 3, Fojut 2 Ż, Pawelec 3 - Sobota 2 (55. Madej 4), Sztylka 2, Kaźmierczak 3, Mila 3, Ćwielong 2 Ż (71. Szewczuk) - Jezierski 2 (46. Gikiewicz 2)
Widzew: Mielcarz 3 - Broź 3, Szymanek 0 CZ, Madera 4, Dudu 3 - Budka 3, Panka 2, Bruno 3 (88. Bieniuk), Żigajevs 2 Ż (63. Oziębała) - Duric (46. Dzalamidze 3 Ż), Śernas 3
Ocena: 3+