- Moja Legia będzie się prezentować efektownie i skutecznie - zapowiadał po podpisaniu dwuletniej umowy Magiera, jeszcze jako piłkarz Legii nazywany przez kibiców "Magikiem".
Chyba nawet on sam nie spodziewał się, że efekty "nowej miotły" przyjdą tak szybko. W sobotę Legia rozegrała najlepszy mecz w tym roku. Już po niespełna dziesięciu minutach powinna prowadzić przynajmniej 3:0, ale świetnie bronił Vanja Milinković-Savić (19 l.). Bramkarz Lechii pomylił się tylko raz i był to błąd bardzo kosztowny - w 49. minucie wypuścił piłkę z rąk po dośrodkowaniu Adama Hlouska. Ta spadła na głowę Guilherme i odbita wpadła do siatki. Dwa pozostałe gole dla Legii to efekt genialnych podań - Vadisa Odjidji-Ofoe do Guilherme i Radovicia do Nikolicia.
- Źle się zachowałem w sytuacji, gdy Legia objęła prowadzenie i cały mój poprzedni wysiłek przestał mieć znaczenie. Później straciliśmy jeszcze dwa gole, a gdy bramkarz puszcza trzy bramki, to nie może być z siebie zadowolony - kręcił głową Milinković-Savić.
W zupełnie innym nastroju był zdobywca dwóch bramek Guilherme: - Byłem pewien, że prędzej czy później coś strzelimy. Trener Magiera sprawił, że znowu zaczęliśmy sobie ufać. Przemówił do każdego z nas, poprawiła się komunikacja w zespole. Wspieramy się nawzajem - stwierdził Brazylijczyk.
Choć to Guilherme dwa razy trafił do bramki, to największe pochwały należą się krytykowanemu do niedawna za nadwagę Odjidji-Ofoe. Belg zaprezentował się niemal perfekcyjnie. Jego prostopadłe podania to najwyższa klasa. Do pełni szczęścia zabrakło mu tylko gola. A był blisko, bo w 66. minucie trafił w poprzeczkę.
- Odjidja? On ma tak grać. Albo jeszcze lepiej. Stać go na to! Chciałbym pogratulować chłopakom. Byliśmy od początku stroną dominującą. Wiedzieliśmy, czego chcemy - promieniał z dumy Magiera.