- Młody, nie wchodź tak ostro! - strofował Ariela Borysiuka Vuković. Dwaj waleczni piłkarze znają się doskonale. Serbski pomocnik Korony, który w Legii spędził w sumie aż 7 lat, wprowadzał Borysiuka do pierwszej drużyny Legii, a młody gracz "wojskowych" zawsze podkreśla, że "Vuko" był dla niego jak ojciec i nauczyciel.
Tym razem wojnę ucznia z mistrzem wygrał zdecydowanie ten drugi. To był Vuković jak za najlepszych lat - walczący o każdą piłkę, nieustępliwy, rządzący w środku boiska. Serb zagrał świetnie i poprowadził swój zespół do zwycięstwa, przekreślając nadzieje Legii na mistrzostwo jesieni.
- Zwycięstwo oczywiście cieszy. W tym sezonie wygrać z Legią to nie byle co. Było trochę męskiej gry w środku boiska. Tak bywa w ferworze walki. Bohaterem nie jestem, na pochwały zasłużył cały zespół - ocenił mecz Vuković, którego grę owacjami na stojąco nagrodzili i kibice Korony, i fani Legii.
"Vuko" brał udział w każdej akcji swojej drużyny. W 24. minucie to po jego zagraniu Korzym ładnym strzałem głową pokonał Kuciaka.
- Po pięciu meczach bez wygranej zwycięstwo nad jednym z faworytów ligi jest niezwykle cenne. Dodatkowy smaczek to fakt, że Legię pogrążyli dwaj jej byli piłkarze - cieszył się trener gospodarzy Leszek Ojrzyński.
A Legia? Po stracie gola próbowała atakować, ale waliła głową w mur. O tym, jak przerażająco była bezradna, świadczą statystyki - goście w całym meczu nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę!
Po ośmiu meczach bez porażki i straty gola legioniści polegli, nie wykorzystując szansy na wyprzedzenie w tabeli Śląska i sprzątnięcie mu w ostatniej chwili sprzed nosa tytułu mistrzów jesieni. Pocieszeniem dla nich niech będzie fakt, że - jak pokazały poprzednie sezony - mistrz jesieni rzadko zdobywa mistrzostwo Polski.