Raków Częstochowa - Gent 1:0 (0:0)
Bramki: Niewulis 64
Żółte kartki: Kovacević - Ngadeu-Ngadjui, Depoitre, Fortuna
Raków: Kovacevic - Tudor, Niewulis, Arsenić (22. Rundić) - Wdowiak (74. Długosz), Papanikolaous, Pletanovic, Kun - Cebula (75. Sturgeon), Musiolik (57. Gutkovskis), Ivi Lopez (74. Szelągowski)
Gent: Bolat - Hanche-Olsen, Ngadeu-Ngadjui, Okumu, Fortuna - Odjidja-Ofoe, De Sart - Hjulsager (68. Bezus) - Castro-Montes, Depoitre, Tissoudali (68. Chakvetadze)
Raków Częstochowa jak na razie sprawił największą sensację z polskich klubów w europejskich pucharach. Mało kto spodziewał się, że wicemistrzowie Polski mogą grać jak równy z równym z Rubinem Kazań. A tak właśnie było. Rosyjski klub musiał uznać wyższość częstochowian i pożegnał się z marzeniami o fazie grupowej Ligi Konferencji. Raków w IV rundzie znów trafił na trudnego rywala.
Podopieczni Marka Papszuna musieli zmierzyć się z KAA Gent. Liga belgijska jest solidną ligą z zespołami, które regularnie grają w europejskich pucharach, a jednym z tych zespołów jest właśnie drużyna z Gandawy. Belgowie byli faworytami i widać było to po przebiegu spotkania. Gent niemal od pierwszego gwizdka panował na boisku i spychał przeciwników do defensywy.
Raków bronił się jednak mądrze. Vladan Kovacević nie miał zbyt wiele pracy, ale gdy drużyna go potrzebowała, był na posterunku. Tak stało się w 33. minucie, kiedy to po błyskawicznej kontrze w sytuacji sam na sam znalazł się Tarik Tissoudali. Napastnik przegrał jednak pojedynek z Bośniackim golkiperem i do przerwy na tablicy wyników widniało 0:0.
Po przerwie również to Gent miało przewagę, ale wystarczył jeden błąd w ich defensywie, aby gospodarze to wykorzystali. Po płaskim dośrodkowaniu Marcina Cebuli z rzutu rożnego jeden z obrońców pomylił się i piłka po odbiciu się od jego nogi trafiła do Andrzeja Niewulisa. Kapitan Rakowa z najbliższej odległości pokonał bramkarza rywali w 64. minucie.
Zaledwie kilkadziesiąt sekund później mogło być już 1:1. Ale świetną sytuację znów zmarnował Tissoudali. Holender nie zmieścił piłki w bramce i trafił jedynie w słupek. Częstochowianie w kolejnych minutach bronili się mądrze i nie dopuszczali rywali do bramki. Gospodarze mecz musieli kończyć jednak w dziesiątkę. Pod koniec spotkania Wiktor Długosz zderzył się z Nurio Fortunem.
Polak został uderzony głową w kość policzkową i konieczna była zmiana. Ale wcześniej trener Papszun wykorzystał już wszystkie roszady. Gent próbował to wykorzystać i mocno naciskał rywali. Raków nie stracił jednak bramki i do Belgii jedzie z zaliczką jednego gola.