Najpierw do skóry Llorisa próbowała się dobrać ofensywa Urugwaju. W 14. minucie bramkarz został wystawiony na ciężką próbę, kiedy po strąceniu piłki głową musiał piąstkować w polu bramkowym, gdyż w przeciwnym razie gola zdobyłby dobrze ustawiony napastnik.
Kilka minut później Hugo Lloris musiał sobie poradzić z czymś, do czego niekoniecznie jest przyzwyczajony. Kiedy oglądał wydarzenia boiskowe, do jego otwartej buzi próbował dostać się pewien owad. Dobrze, że bramkarz odpowiednio zareagował i wypluł małego potwora ze skrzydłami, zanim ten dostał się do jego przełyku.