- Nikt się nie spodziewał, że tak dobrze będzie nam szło. Jesteśmy na czwartym miejscu i bijemy się o puchary. Niedawno, po raz pierwszy w historii Kavala wygrała na wyjeździe prestiżowy mecz z PAOK Saloniki i kibice byli gotowi nosić nas na rękach. Ja wolę być jednak ostrożny - mówi "Super Expressowi" Kasperczak, który przyznaje, że praca w Grecji jest o wiele trudniejsza niż w Polsce.
Zwalniają i biją
- Presja mediów, działaczy i kibiców jest tu ogromna. W greckiej piłce jest bardzo gorąco. Ostatnio trener, któremu świetnie szło, wyleciał z klubu, bo raczył zremisować u siebie. Na trybunach też różnie bywa. W Atenach niedawno była wielka bójka między fanami, a przy innej okazji kibice pobili piłkarzy. Ostro tu bywa, naprawdę ostro - opowiada Kasperczak, któremu w Kavali na początku nie wróżono sukcesu. Prezes Psomiadis, właściciel klubu, jest niemal tak nerwowy jak Józef Wojciechowski z Polonii. Przekonał się o tym Dragomir Okuka, który był trenerem Kavali przed Kasperczakiem. Szło mu nieźle, ale i tak wyleciał z pracy. Po nim przyszedł Kasperczak, który poprowadził już zespół w piętnastu spotkaniach. Sześć wygrał, pięć zremisował, cztery przegrał.
Patrz też: Liga grecka. Kavala prowadzona przez Henryka Kasperczaka wciąż piąta
Czuję się jak w Monako
- Budżetem nie możemy się równać z najlepszymi, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Celujemy w Ligę Europejską - przyznaje Kasperczak, który w Kavali czuje się jak w... Monako. - No bo Kavala to piękne miejsce nad samym morzem, przypomina właśnie Monako. Tyle że pogoda teraz trochę inna, bo Grecję zaatakował.... śnieg.
Za oknem zimno, ale na boisku już wkrótce będzie gorąco, bo Kavalę czekają trzy decydujące mecze - z wyprzedzającym ją o jedną pozycję AEK, ze znajdującym się tuż za nią Olympiakosem Volou, a następnie z niemal pewnym mistrzostwa Olympiakosem Pireus.
- Te spotkania zadecydują o tym, czy wejdziemy do fazy play-off. I o mojej przyszłości, bo kontrakt podpisałem tylko do końca sezonu. Nawet proponowali mi wcześniej klauzulę o przedłużeniu, ale nie chciałem. Wolę zobaczyć, co z tego wyjdzie na koniec ligi i dopiero potem zadecydować.