To świetna okazja, żeby się odbić od dna! - mówi Ireneusz Jeleń (28 l.), piłkarz, o którym Beenhakker nie chciał słyszeć przez długie miesiące. A dziś to właśnie gole napastnika Auxerre mogą uratować Holendra.
Mało kto o tym wie, ale aby pomóc kadrze, Jeleń przełożył ważny zabieg, który ma mu pomóc w wyleczeniu bolesnej kontuzji pleców.
- Nie wierzyłem w powołanie do reprezentacji i na piątek, dzień przed meczem z Irlandią Północną, miałem zaplanowany zabieg w Warszawie, u pani doktor z Holandii. Chodzi o to, aby wypalić jeden z uciskających nerwów, co powinno raz na zawsze zakończyć moje problemy z plecami. No, ale reprezentacja jest najważniejsza, więc nie wahałem się ani chwili z przełożeniem tej wizyty u lekarki - ujawnia Jeleń, który w Belfaście potwierdził, że jest w świetnej strzeleckiej formie. Licząc Auxerre i kadrę, w ostatnich 9 meczach strzelił 6 goli.
- A dziś znów powinienem trafić, więc ten bilans może się jeszcze poprawić. Dostaję sygnały, że non stop jestem obserwowany przez wysłanników różnych klubów. Są na każdym meczu Auxerre, byli też w Belfaście, pewnie zajrzą do Kielc - mówi piłkarz Auxerre.
- Staram się o tym nie myśleć, ale wiadomo, że to też mobilizuje. Niedawno przeczytałem też w Internecie, że zostałem nominowany do nagrody dla najlepszego piłkarza ligi francuskiej w marcu. Najpierw wybierano z pięciu piłkarzy, ale do finału przeszło trzech. To Andre Pierre Gignac, najlepszy strzelec ligi, Michel Bastos, świetny Brazylijczyk z Lille, i ja. To naprawdę duża rzecz, tam się nie wybiera przypadkowych graczy. To pokazuje, w jakim jestem gazie - cieszy się nasz najlepszy obecnie napastnik.
Co ważne, Jeleń przyznaje, że teraz w kadrze czuje się o wiele lepiej niż wcześniej.
- Kiedyś byłem tu traktowany jak piąte koło u wozu, ale dużo się zmieniło. Trener Beenhakker dał mi wystarczająco dużo sygnałów, że bardzo na mnie liczy. A ja tego potrzebuję, bo jak wiem, że ktoś mi ufa, to gram dla niego z całego serca. I choć atmosfera nie jest najlepsza, to jednak jesteśmy razem i wspólnie z tego dołka wyjdziemy. Ciężko nam strasznie, bo nagonka jest niesamowita, ale sami ściągnęliśmy ją sobie na głowę tym fatalnym występem w Irlandii. Dlatego tak nam jest potrzebna efektowna wygrana z San Marino. Zdobywamy trzy punkty i wciąż jesteśmy w grze. Innego scenariusza sobie nie wyobrażam - mówi Jeleń.