W Krakowie był idolem, zasłużonym i nadal przymierzanym do reprezentacji snajperem. W Trabzonie walczy by zejść z ławki rezerwowych. Nie zapowiadał tego debiut Brożka w meczu z Besiktasem. 26 stycznia Paweł wykonał "zagranie meczu" w kapilny sposób zagraniem piętą wykładając piłkę Brazylijczykowi Alazinho. Padł gol i wszyscy popędzili nie do strzelca, a do cudownie podającego Polaka.
Taki był początek i...ciągu dalszego brak. W przeciwieństwie do brata Piotra i Arkadiusza Głowackiego, którzy szybko znaleźli w "11" Trabzonsporu swoje miejsca, Paweł Brożek wchodzi na boisko z rzadka i dotąd nie strzelił bramki. Na co, coraz bardziej krzywo, patrzy holenderski trener Hugo Broos.
Polak ma kłopoty z konkurentami, etatowym reprezentantem Turcji Burakiem Yilmazem, Brazylijczykiem Jaja i tureckim Gwinejczykiem Ibrahimem Yattara. A jeszcze teraz Tranzonspor zamierza wykupić z Hamburger SV 20-letniego Turka Tunaya Turona, który uchodzi za wielki talent.
Super-strzelec z ul. Reymonta na stadionie w Trabzonie szlifuje ławkę. Podobno płacą mu przeszło cztery razy lepiej niż w Wiśle, ale jak długo wytrzyma?